środa, 22 kwietnia 2015

Kuroko no Basuke ~other story~ (Rozdział 9 "Nadzieja umiera ostatnia. Dobre, złego początek cz.1")

~Kushina~

Po ponownym pójściu do szkoły w klubie chemicznym dostałam wiadomość o terminie konkursu. I rzecz jasna, zostałam zgłoszona. 
Dobrze, że w tym Kiyo-chan. Dowiedziałam się także, iż jest jutro (w tej chwili jest wtorek, więc dzień do konkursu- podpowiedź autorki ^^)! Jak tylko wróciłam po ciężkim dniu w szkole, od razu wzięłam się za powtórkę.

~Akashi~ *Godzina: 20:30*

-Dobra, koniec na dziś- powiedziałem do chłopaków. Przebraliśmy się i rozeszliśmy do swoich domów. Będąc pod już pod moim, wyciągnąłem z kieszeni klucz. Włożyłem go w zamek i przekręciłem w lewo.
- Hmm…- dziwne, nie mogę obrócić. Pociągnąłem na klamkę. Drzwi są otwarte. Przecież Kushina nigdy by tak nie zrobiła. Nacisnąłem uchwyt i przestąpiłem próg. Spojrzałem na wnętrze, nic. Zrobiłem jeden krok w przód i zastałem przeszkodę, a była to …. torba Kushina’y?! Co jest?! Wziąłem ją [torbę ^^].
-Kushina!- zawołałem wchodząc do kuchni. Tu też jej nie ma. Dziwne. Zwykle, jak wracam, czeka na mnie w kuchni z obiadem (niczym żona dop. autorki ^_^). Pewnie jest w pokoju. Poszedłem, więc na górę i zapukałem. Odpowiedziała mi tylko martwa cisza. Zaniepokojony, wszedłem do środka. Od samego wejścia ogarnęła mną zimny, mroźny podmuch wiatru. I ona tu nie marźnie. Zamknąłem okno. Spojrzałem na łóżko. Puste. Usłyszałem ciche mruknięcie. Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku, niż patrzyłem wcześniej. Zobaczyłem ją. Siedziała na krześle przy biurku. Podszedłem bliżej. Zauważyłem wokół niej książki o jednej tematyce. Podniosłem wzrok na tablice. Przyczepiona była mała, żółta karteczka z napisem: „ Wtorek konkurs z chemii!!!” (w tej części opowiadania jest poniedziałek, tak dla tych nie skapniętych dop. Autorki). Czyli jutro… to, dlatego te wszystkie źródła informacji. Wziąłem książki, zeszyty, torbę i położyłem na swoje miejsce. Na moje szczęście lub nieszczęście nie była w mundurku, lecz w szortach i bluzce. Przez chwile na nią patrzyłem. Pamiętam jeszcze nasze pierwsze spotkanie, wtedy była inna. Teraz można by powiedzieć, że…. wypiękniała. Trochę się wierciła, więc trzeba by ją przenieść na wygodniejszą powierzchnie. Gdy tak jej się przyglądałem, wydawała mi się, choć nie wiem, czemu, taka bezbronna i…. słodka
-Aa….- mówiła nie wyraźnie, więc się nad nią nachyliłem – Akashi…-nie mogłem uwierzyć. Ona śniła… o mnie. Ogarnęło mnie nieznane mi dotąd uczucie. Czy ona coś do mnie czuje? A czy ja coś do niej czuje? Takie pytanie chyba zostaną bez odpowiedzi. Zauważyłem niesforny kosmyk włosy, który drażnił nos Kushina’y. Delikatnie zahaczyłem o ucho dziewczyny. Potem, przez to, kręciła się na krześle, więc wziąłem ją na ręce. Nie wiedziałem, że jest taka leciutka. Po chwili poczułem jak się do mnie przytula.

~Kushina~

Nie wiem ile siedziałam nad chemią, wiem tylko, gdy powtarzałam sole, urwał mi się film. Miała tylko ciemno przed oczami. Zasnęłam. Na pewno spałam, bo widziałam Akashi’ego w kimonie, który szedł ze mną na jakiś festiwal, chwila jak się to nazywało…… Festiwal Noworoczny? Tak, tak się to nazywa. Nie słyszałam, co mówi, ale cały czas się uśmiechał. Wziął mnie za rękę i zaciągną (w las ^^ - dop. zboczonej autorki) na wysokie wzgórze. Tam usiedliśmy na małej ławeczce pod drzewem śliwy i po chwili podziwialiśmy fajerwerki. Potem poczułam jakbym latała, trochę się bałam, więc wtuliłam się w jakąś osobę. Czułam przyjemne ciepło. Chociaż pierwszy raz tak miała, ale te ciepło była jakby….. znajome.

~Akashi~

Chciałem ją położyć na łóżku, ale za bardzo mnie trzymała za koszule mamrocząc coś pod nosem. Dopiero po chwili puściła. Gdy już się wygodnie ułożyła, szczelnie przykryłem Kushinę kołdrą. Już miałem wychodzić, kiedy „ktoś” złapała mnie za rękę. Odwróciłem się w tamtą stronę, spojrzałem na jej zaspaną twarz.
-Zostań…. Akashi- powiedziała szeptem i lekko zachrypniętym głosem
-Śpij Kushina – próbowałem ją jakoś uspokoić, lecz nie dała za wygraną
-Ale wtedy sobie pójdziesz- mówiła tak, jakby zaraz miała się rozpłakać- Chociaż zostań dopóki nie zasnę
-Dobrze-Cofnęła dłoń i położyła koło głowy, umożliwiając mi wzięcie krzesła i przystawienia przy łóżku. Miała uśmiech na twarzy i pół przymknięte oczy. Pierwszy raz taką widzę. Tylko, kiedy chciała, bym został? Może ona….
-hmmmmr….. – mruknęła przez sen
-heh- zaśmiałem się. Musiała się dużo uczyć. Wstał, odstawiłem krzesło na bok, gdy ponownie miałem iść, spojrzałem na ją, musiałem coś jeszcze zrobić. Pochyliłem się nad nią. Przejechałem delikatnie dłonią po policzku i pocałowałem jej czoło.
-Oyasumi (jap. ” dobranoc”)

Wyszedłem z pokoju. Po chwili mój żołądek przypomniał się o swoim istnieniu, więc skierowałem się do kuchni, gdzie zrobiłem sobie posiłek. Po zmyciu naczyń wszedłem znowu na górę. Przed wejściem do swojego pokoju, popatrzyłem na chwile na drzwi na przeciwko. Uśmiechnąłem się i wszedłem do siebie. Nie minęło długo, bo szybko zasnąłem.

~Kushina~ *Nazajutrz*

Obudziłam się, gdy pierwsze promienie słońca, wpuszczone zostały przez okno, prosto na moje oczy. Odruchowo przekręciłam się na drugi bok. Tak dobrze mi się spało. Śniło mi się, że…..
-Akashi- powiedziałam półszeptem. Wtedy mnie olśniło i jakby wspomnienie do mnie wróciło i
„-Zostań…. Akashi”- czułam rumieńce na twarzy. Ja coś takiego powiedziałam!! Szybko usiadła, na łóżku. Spojrzałam na zegarek, 7:40. Już tak późno??!! Zerwałam się z łóżka, lecz cały czas myślałam o tym, co było rano. W łazience oblałam się zimną wodą. Uspokój się! Uspokój!! Wyszłam tylko po mundurek i po jakiś 5 minutach byłam gotowa do wyjścia. W pośpiechu wzięłam torbę i zeszłam na dół. Tylko, czemu Akashi mnie nie obudził? Może on już poszedł?! Na parterze domu, poczułam miły zapach wychodzący z kuchni. Zerknęłam do środka. A tam, jak gdyby nigdy nic, Akashi. On i gotowanie, dziwne. Był do mnie odwrócony tyłem, więc mnie nie widział i moich nowych rumieńców. Dopiero po mogłam normalnie wejść.
-Ohayo- powiedziałam
-Ohayo- odpowiedział mi, przesyłają mi uśmiech
-Czemu nie jesteś w mundurku? Zaraz się do szkoły spóźnimy- i tak się już spóźniliśmy
-Przecież mamy na 3 lekcje- spojrzał na jak na głupka
-Jak to na 3 LEKCJE??!!- zapomniałam!!
-3-cie klasy mają testy- jaki miał spokój, kiedy to mówił
-To…. ja…. tak szybko…. z łóżka i….- zrezygnowana usiadłam na krześle i położyłam głowę na stole. Załamałam się.
-Za dużo nauki wczoraj wieczorem- powiedziałam coś niezdumiałego w odpowiedzi- Masz zjedz coś, pewnie jesteś głodna- podał mi ładnie wyglądająca potrawę. Mianowicie się ocknęłam.
-Aaaa… Arigatou- miałam wielkiego banana na twarzy. Spojrzałam na niego. Też usiadł ze swoją porcją i uśmiechem na buzi. Był taki śliczny z nim. Szkoda, że tak rzadko go używa (Jeju.... jak to brzmi 0///0 dop. zboczonej części autorki)
-Itadakimasu! (jap. najczęściej „smacznego”) - powiedzieliśmy jednocześnie klaszcząc w dłonie jak do modlitwy. Wystarczył mi jeden kęs, żeby rzec
-Oishi (jap. „smaczne”/ „pyszne”), nie wiedziałam, że tak dobrze gotujesz-
-Kiedyś trzeba było się nauczyć. Jeszcze nie raz cię zaskoczę- to ostatnie zdanie powiedział ciszej
-Co?- chyba się przesłyszałam
-Nic- ponownie zaczął jeść. A ja się głowiłam nad tymi słowami. Patrzyłam na niego, od razu było mi gorąco. Czemu się tak TYLKO przy NIM czuję? To pytanie chyba zostanie bez odpowiedzi. Po skończonym posiłku, czerwonowłosy chciał ode mnie naczynie, ale
-Nie, nie, nie…- wyglądał na skołowanego- Ty gotowałeś, ja zmywam, pamiętasz?- puściłam do niego oczko i chciałam od niego talerz, przypadkiem dotknęłam jego ręki. Przeszedł mnie dziwny impuls. Trochę się cofnęłam. Spuściłam głowę, dzięki czemu długa grzywka zasłaniała mi twarz.
-Kushina?
-Nic… nic mi nie jest- wzięła szybko wyżej wspomnianą rzecz i poszłam do zlewu. Dobrze, że nie widział mojej miny. Przez taką małą rzecz, tak zareagować. Usłyszałam jego kroki jak wychodzi z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Co się ze mną do cholery dzieje?! Westchnęłam. Ten sen, ta wcześniejsza sytuacja i to ciepło. Kushina, chyba wpadłaś w pułapkę. Ale to i tak nieodwzajemnione uczucie. Przecież on…
-Ite!… (chodzi o te klasyczne „ała”)- spojrzałam na swoją rękę. Cała czerwona. Nie zorientowałam się, że woda stała się gorąca.
-Coś się stało? Słyszałem cię- Akashi wszedł do kuchni. Odwróciłam się do niego, a ten poparzył na moją rękę- Kushina!- w szybkim tempie już przy mnie był. Chwycił mnie za poparzoną dłoń. Przełączył wodę na lodowatą i szybko pociągną mnie pod zimną ciecz.
-A…!- pisnęłam, przez to, że chwilę bolał, le potem była tylko ulga.
-Trzymaj ją tak parę minut.
-Gomen Akashi- powiedziałam cicho.
-Nie szkodzi….- objął mnie ramieniem (wyjaśnienie: Kushina oparzoną się w lewą rękę, a Akashi również trzymał ją lewą ręką, więc prawą miał wolną: to tak dla nie kumatych). Spojrzała na niego-…. tylko następnym razem uważaj na siebie- Był tak blisko. Patrzyłam w jego oczy. Widziałam w nich trochę niepokoju, ulgi i…. zmartwienia? Jednak uśmiechał się. Nie rozumiem go. Czasem jest tak zamknięty w sobie, aż trudno jest się z nim porozumieć, a teraz taki otwarty się wydaje. Dużo jeszcze o nim nie wiem. Ale stał tak, z jedną ręką na moim ramieniu, a drugą trzymając moją dłoń pod zimną wodą, która chyba stała się ciepła. Wydawało mi się to wiecznością. Mogłabym tak stać, oby tylko z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz