~Kushina~
– Miło Was poznać. Nazywam się Renji Setsuka. Przeniosłam się z miasta Nara. Mam nadzieje, że się zaprzyjaźnimy.- recytowała znaną wszystkim formułkę brunetka, którą widziałam nie dawno na korytarzu. Wiedziałam, że będzie z nami w klasie. Zobaczymy co będę dalej.
-Nam tez miło Cię poznać. Dobrze, spójrzmy, gdzie mamy jakieś wolne miejsce dla Ciebie…..- nasza nauczycielka wodziła wzorkiem na całą sale w poszukiwaniu takowego miejsca. Z tego co pamiętam były dwa takie, mianowicie koło okna w 3 rzędzie i za mną, które-…. o! Może koło Akashi’ego-kun’a!- jest koło niego…. To nie fair. Gdy przechodziła w stronę swojego miejsca, zatrzymała się tuż przy mnie. Spojrzała na mą osoby i poszła dalej. Podczas lekcji miałam takie dziwne uczucie. Czułam jak się we mnie wpatruje. Jeśli tak dalej będzie to wyląduje w szpitalu na oddziale psychiatrycznym! Siedziałam sztywna jak deska. Nie potrafiłam nawet się na lekcji skupić. Po 3 lekcji doznałam lekkiej ulgi, bo w końcu jest przerwa. Chociaż z drugiej strony, bez Akashi’ego będzie dla mnie gorzej. Właśnie gdy miał wychodzić przypomniałam sobie o czym ważnym.
– Akashi!- odwróciła się w moim kierunku. Ja za to zaczęłam buszować w torbie w poszukiwaniu prezentu.
– Stało się coś?- podszedł do mnie. Nie możliwe….. nie mam go w torbie….
– Ja…. ten… no…- w tym momencie byłam idiotką nr 1 w całej Japonii, jak nie Świecie. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się radośnie, a i…. tajemniczo….- Ja…. chciałam Ci życzyć….. powodzenia na meczu- możliwe, że coś mi się zdawało, ale w jego oczach widziałam, że się śmiał. Lecz nie złośliwie, tylko inaczej. Mnie się coś zdaje, czy on coś kombinuje?
– Dziękuję….- popatrzył na boki po czym wyszeptał mi do ucha-….i za ten prezent też- Jak? Skąd on wiedział?! Przecież….! Kiedy chciałam coś powiedzieć chłopak stał już w progu drzwi i rzucił tylko- Do zobaczenia, później….- stałam cały czas w miejscu. Czułam się jakbym nie oddychała, ale serce bardzo szybko biło. Do tego te ciepło na twarzy…. W głowie wciąż słyszałam jego delikatny głos…. Mam nadzieje, że wygrają. Szkoda, że mnie tam nie będzie.
Gdy widziałem jej zakłopotanie, chciało mi się śmiać, ale jednocześnie wszystko jej wyjaśnić. Podczas meczu nie mogę o niej myśleć i skupić się na rozegraniu tego. Trening miał tylko pierwszy skład i rezerwowi, bo tylko oni mogli z nami iść. W pierwszym składzie byli: ja, Shintarou, Daiki, Atsushi, Nijimura Shuuzou-senpai, były kapitan, oddał mi w tym roku swoje stanowisko oraz debiutujący dzisiaj Kuroko Tetsuya. Prawie nikt go nie zna, ale ja widziałem w nim potencjał, dlatego został przyjęty do drużyny. Po kilku osobistych treningach wiedziałem, że przyda się na boisku, bo nikt go nie widzi…..
Ruszyliśmy w stronę szkoły Maiku. Tam jest mecz eliminacyjny. Oczywiście znali nas. W końcu od 3 lat byliśmy wicemistrzami, przegrywaliśmy w finałach, ale w tym roku to się zmieni. Po dojściu do szatni i przebraniu się w nasze stroje omówiliśmy ostatnie szczegóły i weszliśmy na płytę boiska. Oni już na nas czekali. Za powiadomieniem sędziego ustawiliśmy się na środku hali w szeregu na przeciw sobie.
- Dobrze… rozpoczynamy mecz eliminacyjny. Zagają gimnazjum Maiku przeciwko gimnazjum Teikou.- rzekł
- Życzymy miłej gry!- po tych słowach ustawiliśmy się na swoje miejsca. Po chwili rozległ się dźwięk gwizdka sędziego.
Całe szczęście już po lekcjach. Nie wytrzymałabym jeszcze siedząc w klasie. Jednak nie dali mi jest pójść do domu. Na którejś przerwie złapała nas Przewodnicząca kluby, żebyśmy po lekcjach poszły na nagłe spotkanie. Mówiła, że każdy….z naciskiem na KAŻDY ma być. Cóż zrobię i tak kiedyś trzeba tam przyjść. Razem z Kiyomi poszłyśmy do sali chemicznej, gdzie zwykle odbywały się spotkania. Usiadłyśmy na wyższych krzesłach przy stanowiskach, ponieważ tylko tam były już miejsca. Za biurkiem nauczycielskim siedziała Przewodnicząca trzymała listę jakieś kartki.
– Dobra, wszyscy są? – popatrzyła na nas, licząc każdego.- Dobra wszyscy. Słuchajcie przyszły wyniki konkursu i powiem Wam, że jestem na prawdę szczęśliwa. Prawie wszyscy przeszli dalej. To bardzo dobrze dla naszej szkoły. Mam nadzieje, że będziemy w finałach i wygramy. To chyba wszystko na dziś. Możecie iść i widzimy się jutro.- szybkie spotkanie… rzadko takie są.- Hanasami-san, możesz na chwilę zostać?- kiedy miałam już wychodzić, zatrzymała mnie. Powiedziałam Kiyomi, żeby na mnie nie czekała i poszła, wiedziałam, że ta rozmowa będzie długa.
– Czy coś się stało, senpai?- chyba wiedziałam o co jej chodziło
– Hanasami-san, chodzi o twój test….- jej słowa utwierdziły mnie w tym, że jest źle. No to wpadłam.
Szczęśliwie wracałem dziś do domu. Wynik meczy był znany wszystkim na sali, lecz nie wiadomo było, że będzie taka różnica punktów. Przestąpiłem próg i już wiedziałem, że coś jest nie tak. Spojrzałem w głąb pokoju. Na sofie siedziała Kushina. Niby wydaje się normalne, jednak była skulona, broda oparta na zgiętych kolanach. Swymi rękami jakby przytulała do siebie nogi. Czułem, iż coś się stało.
– Kushina…?- spojrzała na mnie zdziwiona. Miała czerwone oczy. Płakała?
– Akashi…ee…okaeri- od razu poszedłem do niej. Usiadłem obok. spuściła nogi na podłogę.
– Co się dzieje?
– Co….nic…. nic się nie dzieje- nie patrzyła na mnie jak to mówiła.- Jak było na meczu?- ukrywa swoje zmartwienia za sztucznym uśmiechem. Czemu tak pogrywa
– Wygraliśmy…..- powiedziałem
– Gratulacje! Trzeba było tak od razu mówić. Pójdę zrobić specjalny obiad, żeby to uczcić- wstała. Chciała iść do kuchni. O nie. Nie ucieknie mi. Złapałem jej rękę przed wejściem.
– Kushina, nie zmieniaj tematu! Powiedz prawdę! Co się dzieje?!- próbowałem być spokojny, ale chyba nie zbyt mi to wyszło. Gdy tak staliśmy, ona zapewne biła się z myślami, czy mi powiedzieć, czy nie. Oboje wsłuchaliśmy się w tykanie zegara. Gdy jego dźwięk zastąpiły te słowa:
-…. wyrzucili mnie z kółka chemicznego- szepnęła była na skraju płaczu
– Co?! Jak to?!-
– Napisałam najgorzej ze wszystkich konkurs i pogorszyłam wyniki szkoły…. – Przecież była najlepsza. Nie możliwe, żeby jej to zrobili. Zaczęła płakać. W przypływie emocji pociągnąłem ją za rękę do siebie. Głaskałem ją po włosach i szeptałem uspokajające słowa. Potrzebowała teraz tego. Potrzebowała mnie….
-Nam tez miło Cię poznać. Dobrze, spójrzmy, gdzie mamy jakieś wolne miejsce dla Ciebie…..- nasza nauczycielka wodziła wzorkiem na całą sale w poszukiwaniu takowego miejsca. Z tego co pamiętam były dwa takie, mianowicie koło okna w 3 rzędzie i za mną, które-…. o! Może koło Akashi’ego-kun’a!- jest koło niego…. To nie fair. Gdy przechodziła w stronę swojego miejsca, zatrzymała się tuż przy mnie. Spojrzała na mą osoby i poszła dalej. Podczas lekcji miałam takie dziwne uczucie. Czułam jak się we mnie wpatruje. Jeśli tak dalej będzie to wyląduje w szpitalu na oddziale psychiatrycznym! Siedziałam sztywna jak deska. Nie potrafiłam nawet się na lekcji skupić. Po 3 lekcji doznałam lekkiej ulgi, bo w końcu jest przerwa. Chociaż z drugiej strony, bez Akashi’ego będzie dla mnie gorzej. Właśnie gdy miał wychodzić przypomniałam sobie o czym ważnym.
– Akashi!- odwróciła się w moim kierunku. Ja za to zaczęłam buszować w torbie w poszukiwaniu prezentu.
– Stało się coś?- podszedł do mnie. Nie możliwe….. nie mam go w torbie….
– Ja…. ten… no…- w tym momencie byłam idiotką nr 1 w całej Japonii, jak nie Świecie. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się radośnie, a i…. tajemniczo….- Ja…. chciałam Ci życzyć….. powodzenia na meczu- możliwe, że coś mi się zdawało, ale w jego oczach widziałam, że się śmiał. Lecz nie złośliwie, tylko inaczej. Mnie się coś zdaje, czy on coś kombinuje?
– Dziękuję….- popatrzył na boki po czym wyszeptał mi do ucha-….i za ten prezent też- Jak? Skąd on wiedział?! Przecież….! Kiedy chciałam coś powiedzieć chłopak stał już w progu drzwi i rzucił tylko- Do zobaczenia, później….- stałam cały czas w miejscu. Czułam się jakbym nie oddychała, ale serce bardzo szybko biło. Do tego te ciepło na twarzy…. W głowie wciąż słyszałam jego delikatny głos…. Mam nadzieje, że wygrają. Szkoda, że mnie tam nie będzie.
~Akashi~
Ruszyliśmy w stronę szkoły Maiku. Tam jest mecz eliminacyjny. Oczywiście znali nas. W końcu od 3 lat byliśmy wicemistrzami, przegrywaliśmy w finałach, ale w tym roku to się zmieni. Po dojściu do szatni i przebraniu się w nasze stroje omówiliśmy ostatnie szczegóły i weszliśmy na płytę boiska. Oni już na nas czekali. Za powiadomieniem sędziego ustawiliśmy się na środku hali w szeregu na przeciw sobie.
- Dobrze… rozpoczynamy mecz eliminacyjny. Zagają gimnazjum Maiku przeciwko gimnazjum Teikou.- rzekł
- Życzymy miłej gry!- po tych słowach ustawiliśmy się na swoje miejsca. Po chwili rozległ się dźwięk gwizdka sędziego.
~Kushina~
– Dobra, wszyscy są? – popatrzyła na nas, licząc każdego.- Dobra wszyscy. Słuchajcie przyszły wyniki konkursu i powiem Wam, że jestem na prawdę szczęśliwa. Prawie wszyscy przeszli dalej. To bardzo dobrze dla naszej szkoły. Mam nadzieje, że będziemy w finałach i wygramy. To chyba wszystko na dziś. Możecie iść i widzimy się jutro.- szybkie spotkanie… rzadko takie są.- Hanasami-san, możesz na chwilę zostać?- kiedy miałam już wychodzić, zatrzymała mnie. Powiedziałam Kiyomi, żeby na mnie nie czekała i poszła, wiedziałam, że ta rozmowa będzie długa.
– Czy coś się stało, senpai?- chyba wiedziałam o co jej chodziło
– Hanasami-san, chodzi o twój test….- jej słowa utwierdziły mnie w tym, że jest źle. No to wpadłam.
******
~Akashi~
Szczęśliwie wracałem dziś do domu. Wynik meczy był znany wszystkim na sali, lecz nie wiadomo było, że będzie taka różnica punktów. Przestąpiłem próg i już wiedziałem, że coś jest nie tak. Spojrzałem w głąb pokoju. Na sofie siedziała Kushina. Niby wydaje się normalne, jednak była skulona, broda oparta na zgiętych kolanach. Swymi rękami jakby przytulała do siebie nogi. Czułem, iż coś się stało.
– Kushina…?- spojrzała na mnie zdziwiona. Miała czerwone oczy. Płakała?
– Akashi…ee…okaeri- od razu poszedłem do niej. Usiadłem obok. spuściła nogi na podłogę.
– Co się dzieje?
– Co….nic…. nic się nie dzieje- nie patrzyła na mnie jak to mówiła.- Jak było na meczu?- ukrywa swoje zmartwienia za sztucznym uśmiechem. Czemu tak pogrywa
– Wygraliśmy…..- powiedziałem
– Gratulacje! Trzeba było tak od razu mówić. Pójdę zrobić specjalny obiad, żeby to uczcić- wstała. Chciała iść do kuchni. O nie. Nie ucieknie mi. Złapałem jej rękę przed wejściem.
– Kushina, nie zmieniaj tematu! Powiedz prawdę! Co się dzieje?!- próbowałem być spokojny, ale chyba nie zbyt mi to wyszło. Gdy tak staliśmy, ona zapewne biła się z myślami, czy mi powiedzieć, czy nie. Oboje wsłuchaliśmy się w tykanie zegara. Gdy jego dźwięk zastąpiły te słowa:
-…. wyrzucili mnie z kółka chemicznego- szepnęła była na skraju płaczu
– Co?! Jak to?!-
– Napisałam najgorzej ze wszystkich konkurs i pogorszyłam wyniki szkoły…. – Przecież była najlepsza. Nie możliwe, żeby jej to zrobili. Zaczęła płakać. W przypływie emocji pociągnąłem ją za rękę do siebie. Głaskałem ją po włosach i szeptałem uspokajające słowa. Potrzebowała teraz tego. Potrzebowała mnie….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz