środa, 22 kwietnia 2015

Kuroko no Basuke ~other story~ (Rozdział 3 „Spotkanie po latach”)

=Kushina=
Wstałam wcześnie. Spojrzałam na telefon - 6.30. Jeju! Nie dość, że w Ameryce tak wstawałam, to w Japonii też!! Cóż poradzić? Trzeba się ruszyć. Zaczęłam rozpakowywać ubrania z walizek. Spojrzałam na biurko. Była tam jakaś paczka z liścikiem.

*Hanasami Kushina-san*

Otworzyłam ją. Zobaczyłam... mundurek szkolny. No tak.... obowiązkowe mundurki. W opakowaniu była czarna spódniczka z białym paskiem u dołu, błękitna koszula, biały sweterek i granatowa wstążka. Po rozpakowaniu wszystkiego, powiesiłam strój na wieszaku przy szafie. Tak... to jutro... pierwszy dzień w gimnazjum. Zeszłam na dół. W salonie nikogo, a w kuchni kartka.

*Kushina, musiałam iść do pracy. Nie wiem, kiedy wrócę. Pozdrawiam. PS. Czuj się jak u siebie w domu.*

Heh.... świetnie, jestem sama w domu... Chwila... Gdzie Akashi? Poszukam go, ale najpierw śniadanie:). Ubrałam się w pierwszą lepszą bluzkę i spodnie. Na szczęście Sei-sama zostawiła mi klucze. Wyszłam z domu, chciałam się rozejrzeć po okolicy - dużo domów jednorodzinnych. Moja szkoła jest daleko... No tak... Będę musiała dojeżdżać pociągiem... Poszłam w nieznanym kierunku... chociaż znajomym. Nie wiedziałam, gdzie idę, moje nogi szły same.
-Prosto do słupa... potem w prawo do parku i w lewo - mówiłam szeptem jakby mantrę.
Dotarłam. Doszłam do... małego placyku zabaw dla dzieci. Teraz je poznaje! A zwłaszcza domek tam stojący. Właśnie tu zostałam przybita do jednej z jego ścian... tu mnie uratowano... tu poznałam Akashiego. Wiatr przewiał moje długie, rude włosy. W tym momencie zauważyłam czerwoną czuprynę.Nie możliwe... Akashi... on biega? Spojrzał w moją stronę. Staliśmy na krańcach placyku, wpatrzeni w siebie. Serce zaczęło mi bić szybciej. Oboje byliśmy zdziwieni naszym teraźniejszym wyglądem. Cóż... trochę się zmieniliśmy. Podszedł bliżej... Ja nie byłam w stanie się ruszyć. Trzeba przyznać wyrósł, ale i tak jestem wyższa.
-Kushina ?- spytał niepewnie. Kiwnęłam głową, uśmiechając się - Hisashiburi danna. ( jap. Dawno się nie widzieliśmy)
-Hai. Miło cię znów widzieć - odpowiedziałam.
-Masz klucze od domu, prawda? - Aż tak głupia nie jestem.
-Tak mam, od której biegasz?- Byłam tylko ciekawa.
-Od 6 rano - rzekł bez zastanowienia
-Wow!-To była moja reakcja. Uśmiechnął się, odwzajemniłam . Takiego chłopaka zapamiętałam.
-Może, pokazać ci okolicę?- zaproponował.
-Pewnie. - Wiedziałam, że mogę na niego liczyć.
Spędziliśmy razem resztę dnia. Gdy przyszliśmy do domu, jego rodziców wciąż nie było.
-Akashi, gdzie są twoi rodzice? - zapytałam. Od razu znieruchomiał.
-Oni pracują.... za granicą.... Nie wiem, kiedy wrócą. - Było widać, że nie chciał o tym mówić.
„Baka!„ skarciłam siebie w myśli.
W tej sprawie jesteśmy do siebie podobni. Oboje naszych opiekunów jest zawsze za granicą w interesach, a nie w domu.
-Gomen, nie powinnam... - nie dokończyłam.
-W porządku, nic mi nie jest. - Kłamca.
-To może zrobię kolacje? Pewnie jesteś głodny? - Popatrzył na mnie. Może nikt mu nie robi posiłków? - Pomożesz mi potem zmywać?- Zmywanie... jedna z najgorszych czynności domowych.
-Pewnie. - Poszłam do kuchni.
Po jakiś 20 minutach. Zrobiłam, co w mojej mocy, aby poznał chodź w najmniejszym stopniu domową kuchnię. Zjedliśmy. Chyba mu smakowało. Zgodnie z obietnicą, sprzątnęliśmy naczynia. Byliśmy zmęczeni, więc poszliśmy do pokoi. Jutro szkoła - trzeba się wyspać. Ciekawe, co mnie czeka?

<Akashi & Flareon ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz