Właśnie wróciłam do domu. Cicho. Na piętrze. Cicho. W salonie. Cicho. Kuchnia. Również, ale na stole coś stało. Podeszłam bliżej. Bento?
-Nie wziął śniadania?- powiedziałam do siebie, trzymając pudełko. Spojrzałam na zegarek Jeszcze zdążę. Włożyłam wyżej wymienioną rzecz do torby i szybko wyszłam. Akurat miałam pociąg. Stanęłam przed bramą, dysząc. Klub koszykówki ma zajęcia na hali. Skierowałam się w tym kierunku. Drzwi były lekko uchylone. Zajrzałam. I nagle…. upadałam na ziemie. Coś mnie uderzyło! To było, twarde i miało znajomy zapach[ tak piłka do kosza ma charakterystyczny zapach].
-Itete…[ jap. typowe Ała] - powiedziałam masując obolały.
-Nic ci nie jest?- spytał ktoś nade mną
-Spoko, nic mi nie jest- odpowiedziałam.
-Aomine! Mówiłem ci, żebyś uważał jak podajesz piłkę- usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam w górę. Stał tam jakiś chłopak o ciemnej karnacji. Włosy miał granatowe z czarnymi końcówkami.- Kushina, co ty tu robisz?- mówił dalej
-Zapomniałeś wziąć śniadanie, więc ci je przyniosłam- rzekłam. Oboje podali mi ręce. Pomogli mi wstać. Jego towarzysz był od nas wyższy, co najmniej o dwie głowy. Zaczęłam szukać w torbie pudełka.- Proszę- wręczyłam mu bento.
-Arigatou- podziękował cicho.
-Akashi, kto to jest?- spytał niebieskowłosy.
-A tak…- nie skończył.
-Kushina Hanasami- dokończyłam za niego- Miło cię poznać- uśmiechnęłam się.
-Aomine Daiki. Mnie ciebie też- czy on się zarumienił? ^^ -No i… wybacz za no… tę piłkę- plątał się.
-Nic nie szkodzi- oprócz siniaka na policzku
-Kushina, chodź ktoś przyłoży ci lód- powiedział mój ukocha … znaczy współlokator. Zaprowadził mnie do wnętrza hali. Jej ile tu osób?! Chyba ze STO?!!
-Akashi, Dai-chan, gdzie byliście?- usłyszałam żeński, trochę piskliwy, głos. Spojrzałam na nią. Różowe włosy oraz oczy, standardowy mundurek.- Kto to jest?- wskazała na mnie.
-To Kushina. Chodzę z nią do klasy- powiedział Akashi.
-Kushina Hanasami- miałam dziwne przeczucia, co do niej. Podstawowa sprawa jest takie, że co ONA tu robi?!
-Miło cię poznać! Nazywam się Momoi Satsuki- uśmiechała się cały czas.
-Momoi, daj jej zimny okład- rzekł tylko Seijuuro i wraz z Daiki’m wrócił na boisko.
-Chodź za mną- Poszłyśmy do małego pomieszczenia na końcu sali, na pierwszy rzut oka nie widoczny, ale wnętrze przestrzenne. Różowowłosa wyciągnęłam z małej lodóweczki lód dla mnie w formie żelu < wiecie taki niebieski xD >. Od razu przyłożyłam do piekącego wciąż miejsca. Przyjemne zimno. Chwilę tak stałyśmy, ale potem było lepiej, chciałam już jej oddać, ale….
-Pozostań do końca. Zostało jeszcze 30 minut- poprosiła.
-D… dobra- usiadłyśmy na pobliskiej ławce. Po kilku minutach patrzenia na grę, znudziło mi się, więc popatrzyłam na Momoi. Wciąż się zastanawiałam, jaką funkcje tu pełni…. może ona im tylko kibicuje ? Westchnęłam.
Oglądałam dalej trening. Wtedy obok mnie i Momoi przyturlała się piłka. Wstałam i wzięłam ją w ręce. Obróciłam się w kierunku przylotu zobaczyłam tam…. z podniesioną ręką Murasakibare-kun’a. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
-Ohayo Murasakibara-kun- podałam mu zgubioną rzecz- Jak widzę wstąpiłeś do klubu.
-Tak… chodź to trochę męczące…- znowu miał ten leniwy wzrok- Dzięki- powiedział tylko i poszedł do kolegów kontynuując grę. Po jakiś 10 minutach odłożyłam okład na swoje miejsce, bo zaczął się rozpuszczać < takie życia jak ma się zbyt ciepłą skórę >. Po tym jak usiadłam obok dziewczyny, zobaczyłam, że przygląda się granatowowłosemu.
-Momoi, jak długo znasz Aomine?- spytałam ją, a nawet się na mnie nie spojrzałam.
-Od dzieciństwa. Dorastaliśmy razem z Dai-chan’em i często graliśmy w kosza- chyba przypomniała sobie stare czasy. Ja tak nie miałam. Odkąd jestem w Japonii nie miałam czasu na wspominki, chociaż… tęsknię za wszystkimi. Jestem tu prawie 3 miesiące i mamy już koniec pierwszego semestru. Trochę już minęło. Ciekawe, co się w Stanach dzieje? Albo u Ann
-Kushina…- „koleżanka” wyciągnęła mnie z letargu
-Hai? -uśmiechnęła się- Gomen, czasami mi się tak zdarza- drapałam się z zakłopotania w głowę.
-Pytałam, czy znałaś wcześniej Akashi’ego, czy od początku roku?
-Poznałam go jak miałam 4 lata uratowała mnie przed jakąś zgrają starszych chłopców- chodź to było 9 lat temu i tak to dobrze pamiętam- od tamtej pory jestem mu wdzięczna- i nie tylko.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwile, ale potem skończył się trening i zawodnicy poszli się przebrać. Pożegnałam się z nowo poznanymi i poszłam wraz z Akashi’m na stację. Nie musieliśmy długo czekać na pociąg.
-Wstąpimy po drodze do sklepu?- odezwałam się pierwsza, od tamtej akcji z okładem nic nie mówił
-Dobra- powiedział krótko
Idąc do domu z pełnymi siatkami jedzenia, kupiliśmy, raczej Akashi kup nam podwójnego loda (no wiecie jakiego, takie z dwoma patyczkami, który się na pół łamie) i podał mi jedna połówkę.
-Arigatou- podziękowałam cicho
Po przestąpieniu progu udaliśmy się do kuchni. Podczas ustawiana wszystkiego na miejsce. Spytałam go o różowowłosą.
-Akashi, jaką rolę pełni Momoi w klubie?- właśnie odstawiał ostatnią rzecz do lodówki i skierował się do wyjścia
-Jest menadżerką- i wyszedł
-ŻE KIM JEST?!- co to ma znaczyć? Co ona tam robi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz