Ciemna, pusta uliczka otoczona niczym nie zmąconą ciszą. Na pierwszy rzut oka nic specjalnego. Jednak takie uliczki skrywają straszne tajemnice. Cisza wcale nie jest taka idealna. Słychać pojedynczy, spokojny oddech. Jego źródło, młody chłopak skąpany w czerwieni.
Porusza się, budzi. Nie widzi nas. Nie może zobaczyć. Jesteśmy tylko widmami przeszłości. Przeszłości, której nie może pamiętać.
Wstaje zdziwiony. Ogląda swoją skórę i ubranie całe w szkarłacie. Szkarłatny kolor będący widmem tego co zrobił, jednocześnie nie biorąc w tym udziału.
Ucieka. Chce zmyć z siebie to czego nie rozumie. Zadbamy jednak by szybko zrozumiał i zapłacił. Odpokutował w końcu to co nam zrobił. Jednak, czy chcemy by to on zapłacił za wyczyny tej bestii?
~+~
Do mojej świadomości doszło uciążliwe pikanie. Wyciągnąłem rękę w poszukiwaniu budzika. Po raz szósty tego ranka uciszyłem go. Trzeba się ściągnąć z tego łóżka. Uniosłem się powoli, a w moich myślach pojawiło się jedno słowo…
Kawa
Jak zombi ruszyłem do kuchni i nalałem do kubka cudowny płyn przygotowany przez mojego współlokatora. On sam już wyszedł. Taki pilny uczeń nigdy nie opuszczający zajęć. Sto procent frekwencji i takie tam. Zawsze jednak znajdzie czas by pomyśleć o mnie, śpiochu, i zrobić kawę. Co ja bym bez niego zrobił.
Popatrzyłem na zegarek. Moje zajęcia zaczynają się za… trzy i pół godziny temu. No tak, to tłumaczy dlaczego kawa jest już trochę chłodna.
I w tym momencie pojawia się pytanie… Czy chcę zebrać się do szkoły, czy dziś sobie odpuścić? Odpowiedź… Nie chce mi się i to bardzo, ale powinienem chociaż w piątek zaszczycić ich swoją obecnością. No i dziś nie jest taki sobie zwykły dzień…
Z westchnieniem dopiłam resztki z kubka i powlokłem się do łazienki. Stanąłem przed lustrem zgarniając przydługie, czarne włosy do tyłu. Nieśpiesznie wyszykowałem się do wyjścia. Z głębi szafy wyciągnąłem jakieś dżinsy i spraną, czarną koszulkę. Założyłem trampki, zarzuciłem torbę na ramię, zamknąłem drzwi i wyruszyłem na przystanek.
W klasie przywitał mnie wiwatujący tłum… No dobra nie tłum, a jedna osoba… No i nie wiwatowała tylko darła się wniebogłosy, że spóźniam się na zajęcia ponad cztery godziny i jestem na tyle nietaktowny, że pojawiam się dwadzieścia minut po dzwonku.
Gdy żmija od angielskiego skończyła swój wykład i pozwoliła mi łaskawie usiąść na miejsce od razu uwaliłam się na ławce szykując się do drzemki. Dlaczego nie mogę się wyspać? Nie ważne o której się położę i tak budzę się półżywy.
Już odpływałem, gdy poczułem, że coś mnie dźga w żebra. Wiedziałem co, a raczej kto próbuje skutecznie uniemożliwić mi smaczny sen. Podniosłem leniwie wzrok na postać siedzącą obok mnie.
-Michael, nie jestem w humorze. Nie wyspałem się.
-Ty nigdy się nie wysypiasz -powiedział chłopak nadymając policzki. Ręką delikatnie zgarnął brązowe kosmyki, które jak zawsze wpadły mu w oczy. Te duże i zielone ślepka teraz wlepione we mnie jakby czegoś oczekiwał. Ja już wiem czego… – Masz jakieś konkretne plany na popołudnie.
-Nie, nic konkretnego. Może odeśpię sobie. – powiedziałem na powrót układając się do drzemki i obserwując jego reakcję kontem oka.
Chłopak po moich słowach posmutniał i, mogę przysiądź, skurczył się w oczach. Istny obraz nędzy i rozpaczy. Aż żal mi się zrobiło. Zawsze jakoś przy nim mięknę. Co on ze mną robi?
Podniosłem się ponownie i poczochrałem jego włosy.
-Nie zapomniałem Micky. Wszystkiego najlepszego – Podczas gdy jego twarz natychmiast się rozpromieniła ja odwróciłem głowę nadymając policzki dodając – Naprawdę uważasz, że jestem taki zapominalski. Znasz mnie przecież.
-Shane, z tobą nigdy nic nie wiadomo – chciałem zaprotestować, ale on kontynuował nie dając mi prawa głosu. – Znamy się od małego. Naprawdę nie zdziwiłbym się jakbyś po prostu zapomniał.
-No właśnie. Znamy się od dziecka. O tak ważnej sprawie akurat nigdy nie zapomnę. Jak w ogóle możesz we mnie nie wierzyć - powiedziałem z moim firmowym uśmiechem pod tytułem “jestem najlepszy i nic tego nie zmieni”.
W tym właśnie momencie do naszej ławki podeszła, a raczej podpełzła, ta angielska gadzina i zaczęła znowu drzeć się jak opętana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz