*Jesteś nowy? Odsyłam do zakładki "RPG ^^" byś przeczytał wstęp i wcześniejsze części xD*
-Sissi, Sissi, Sissi - powiedziała kręcąc głową - coś się wymyśli. Opowiedz mi na jedno ważne pytanie…
Tu zrobiła dramatyczną pauzę, ale większego efektu zaczynając się kręcić po pokoju jakby czegoś szukała. Po chwili się zatrzymała i uśmiechnęła.
-Czy jakiś mój plan się kiedyś nie udał?
-Twoje plany? Powinnaś spytać, czy którykolwiek kiedyś któryś się udał.- zaśmiała się.-Nie- powiedziała z poważną miną.
-A ten... - "ma mnie", ale teraz musi się udać. Rozejrzała się gorączkowo po pokoju szukając pomocy - Daj mi trochę czasu - powiedziała w końcu - coś wymyśli i to się uda - w jej głosie brzmiała pewność.
-Mam się już bać? - "Abi i pomysły nie powinny znajdować się w jednym zdaniu, ale dam jej czas. Może z jej myśli i ja coś stworze" - Dobra, idę do siebie Dobranoc, Abi - dziewczyna wyszła. Gdy pokonywania korytarz myśląc o tym co mówiła Abi, wpadła na kogoś. Spojrzała w górę - Um... Wybacz Jace.
Gdy Sissi wyszła dziewczyna rzuciła się na łóżko. Musiała wymyślić coś co sprawi, że Clary zniknie na dobre, ale będzie to wyglądało na wypadek, a Jace nigdy się nie dowie, że maczały w tym palce. Była jednak tak zmęczona tym dniem, że zanim jakikolwiek pomysł zawitał do jej głowy ona odpłynęła.
-Abi jest w pokoju? - spytał Jace.
-Chyba już śpi. Była bardzo zmęczona dzisiejszym polowaniem na demony - "Spróbuj się nie jąkać, spróbuj się nie jąkać". To co chwila pojawiało się w głowie Sissi.
-Rozumiem - chłopak odwrócił wzrok. Brunetka zrobiła to samo. Była między nimi nieznaczna cisza - A jak z tobą? - spojrzała w jego złote oczy zatracając się. Dopiero po chwili dotarło do niej pytanie.
-A! Um... może być.
-To dobrze. Dobranoc Sissi - poszedł do swojego pokoju.
-Dobranoc Jace.
Oczywiście Abigail nie byłaby sobą gdyby przy śniadaniu nie ponarzekała na to, że się nie wyspała wiadomo przez kogo. Oczywiście Alec znosił to ze stoickim spokojem i burakiem na twarzy.
Od kiedy dziewczyna się obudziła gorączkowo myślała nad jakimś sposobem na amebę. Pewien zamysł już nawet miała tylko może być za trudny do zrealizowania. Włożyła ten pomysł do planów awaryjnych. Może należy zacząć od czegoś prostego. Na przykład znalezienie kogoś kto w równym stopniu jej nie lubi. Pytanie "kto?" bo w ich otoczeniu takich osób nie było.
Podczas śniadania, gdy dokuczanie Alecowi jej się znudziło, znowu odpłynęła myślami szukając rozwiązania.
Od samego rana Abi dziwnie się zachowywała. Ciągle zamyślona. Ona naprawdę chce coś zrobić. Sissi się martwiła. Jak czarnowłosa coś wymyśli to się przy tym uprze i zrobi, a wraz z nią Sissi. Przy śniadaniu miała tego dość.
-Abi! - pstryknęła palcami przed jej twarzą - Na anioła, ziemia do Abigail! Słuchasz nas? - Na szczęście obudziła się - Alec powtórzysz?
-Ekh... Jak już mówiłam trzeba zacząć szukać Sebastiana. Trzeba trochę osób popytać. Ja i Jace spytam wilkołaki, Isabelle faerie, a Abi i Sissi wampiry. Może być?
Gdy została oburzona próbowała się skupić na tym co mówił Alec.
-Tak , może być - opowiedziała obojętnie. Zaraz jednak się rozpromieniła. To jest to! Wampiry, dlaczego nie pomyślałam od razu. Spojrzała na Sissi z szerokim uśmiechem i szybko skończyła śniadanie.
-To my będziemy się już zbierały - gdy wraz z Cecilie opuszczały jadalnię żegnały ich zdziwiony spojrzenia. Abi nie przejęła się nimi, zaciągnęła Sissi do swojego pokoju I zamknęła drzwi.
-To jest to. Raphael!
Najpierw poker face, potem wybuch emocji. Cała Abi. Gdy nagle wyciągnęła dziewczynę z jadalni do pokoju, żadne prośby by się zatrzymać nie pomogły. Kiedy były już w środku jej parabatai chodziła chodziłam te i z powrotem. Jak się zatrzymała I powiedziała Raphael już wiedziała, że to się źle skończy.
-Serio? Wampiry?! Raphael! Na prawdę chcesz nas wpędzić w kłopoty, prawda?
-Tak wampiry. To są silni sprzymierzeńcy - powiedziała jednocześnie szykując się sieci wyjścia - Wiem, że z moich pomysłów zawsze są kłopoty, ale teraz może będzie inaczej. Idź się szykuj.
Machnęła na Sissi nie przerywając przygotowań. Była bardzo podekscytwana tym wszystkim.
Potem dosłownie wyrzuciła ją z pokoju. Przez chwilę stała zaskoczona przed drzwiami. Miała złe przeczucia. Bardzo złe. Ruszyła do swoich czterech ścian. Idąc usłyszała dźwięk pianina. Pewnie Jace znowu gra. Gdy weszła do siebie podeszła do szafy. Otworzyła ja i ściągnęła z wieszaka swoją ulubioną czarną kurtkę bezrękawów. Założyła ją. Na dnie leżała, dość sporych rozmiarów, skrzynia. Podniosła wieko. Jej oczom ukazał się bogaty arsenał broni Nocnych Łowców. Na wierzchu leżała specjalny pasem z przegródkami. Wyjęła trzy serafińskie ostrza i włożyła je na miejsce. Zamknęła mebel. Podeszła do stolika nocnego. Znajdowały się tam zdjęcie stare rodzinne wraz z Abi i Jace oraz jej stella. Nie lubiła robienia run na skórze, ale trzeba. Usiadła na łóżku. Zaczęła rysować pierwszą. Była bardzo skupiona by nie zrobić pomyłki. W międzyczasie słyszała kroki pod drzwiami. Rozległy się pukanie. W wejściu stanął Alec.
-Sissi, Clary idzie z nami.- sam dźwięk jej imienia wystarczył by omsknęła się jej stela. Skóra mocniej zapiekła. Syknęła z bólu. Brat od razu do niej pobiegł.- Mogłaś przyjść do mnie bym Ci pomógł z runami.- Nadopiekuńczy brat się odezwał.
- Dam sobie radę Alec. Jestem już duża.
-Ale nie dorosła.- wziął stela dziewczyny i skończył znak- Widzisz, skończone. Widzimy się za chwilę na dole, ok?
-Aha- świadomość, że znowu zobaczy tę amebę ją dobijała. Niech to się już skończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz