piątek, 14 października 2016

Nieporozumienia potrafią zabijać

No wiec ten... wstawiam to tez tu. Wcześniej zapomniałam, ale nadrabiam błąd bo nudny wykład... rozumiecie xd
*************************************
Blondyn siedział na kanapie z piwem w ręku i patrzył jak jego przyjaciel dość odważnie rozmawiał z jakąś dziewczyną. Zawsze go to bolało. Zawsze gdy Dominik obdarzał większym zainteresowaniem jakąś dziewczynę. Teraz jednak szatan był pijany, a sam ten fakt uspokajał trochę Michała. To znaczy że nie pójdą za daleko bo blondyn będzie mógł ich przypilnować. Chłopak odrzucił długie włosy do tylu i wziął kolejny łyk piwa. Ta impreza organizowana była z rozmachem jeśli chodzi o alkohol. Jego przyjaciel się nie oszczędzał. Pił ile mógł i na pewno już nie wie co się wokół niego w ogóle dzieje. Michał pił mniej tylko po to by po wszystkim oboje trafili do swoich domów, a nie spali gdzieś na chodniku cali zarzygani. Jego spojrzenie bezwiednie znowu powędrowało do szatana i cycatej blondynki. Michał jej nie znał, ale denerwowało go samo patrzenie na nią. Co na to poradzić? Już od dawna darzył swojego przyjaciela uczuciem zupełnie innym niż powinien. To było nieodwzajemnione, ale mimo to Michał nie odstępował Dominika na krok. Był trochę żałosny... Liczył na coś co nie może się zdarzyć. Dziewczyna odeszła od chłopaka, a tamten uśmiechniętych wrócił do blondyna spokojnie siadając obok na kanapie. Na ręku miał cyfr... Dostał jej telefon! Kolejny? Na każdej imprezie dostawał przynajmniej dwa. Niby normalka, ale w Michale i tak się zagotowało. Ukrył to pod spokojnym uśmiechem posłanym do szatyna, który chwalił się dumny ze zdobyczy. Czekała ich długa noc...
Pod drzwiami mieszkania Dominika znaleźli się grubo po północy. Blondyn sięgnął do kieszeni przyjaciela po klucze. Jak zawsze ulokowane były w tylnej kieszeni na tyłku.
-Powinieneś naprawdę nosi je gdzie indziej - mruknął pod nosem blondyn wyjmując powoli klucze i otwierając drzwi. Dominik oczywiście nie był w stanie samemu otworzyć domu...
Mieszkanie było puste, jego rodzice wyjechali. Długowłosy poprowadził szatyna do pokoju. Chciał zostawić go na łóżku i sobie iść. Niestety Dominik miał inne plany. Pociągnął Michała przygniatając sobą do materaca. Poczuł, że przyjaciel się o niego ociera i usłyszał jego pomruk. Dominik był już twardy i blondyn poczuł to przez materiał.
-Serio stary? - spytał cicho i próbował go z siebie zepchnąć - aż tak masz ochotę poruchać? - dodał gdy poczuł zimną rękę szatyna pod swoją koszulką. Sunęła po jego skórze powoli starając się jednocześnie pozbyć ubrania blondyna. Przyjaciel westchnął i zaczął odpychać Dominika. Był jednak drobniejszej budowy, a szatyn dwóch kilogramów nie ważył. Chłopak który go trzymał był pijany, ale dalej silny i ciężki, więc wszystko co mógł zrobić blondyn to lekkie szamotanie się pod przyjacielem. No i oczywiście musiał przypadkowo się o niego otrzeć. Bo jakby mogło być inaczej... Zasłonił usta by uniknąć jakichkolwiek niechcianych odgłosów. W głowie huczało mu, że musi to przerwać. Gdzieś w głębi jednak mu się to aż za bardzo podobało. Dlatego też przestał odpychać Dominika i miał tylko nadzieje, że przyjaciel nie zapomni tego razem z nadejściem następnego dnia. Może teraz zrobić coś czego zawsze pragnął. Wiedział, że nie powinien bo to prawie jak wykorzystanie. W końcu szatyn nie wie co się wokół niego dzieje. No, ale Dominik sam zaczął...
Gdy przyjaciel zaczął całować go po szyi Michał uległ już całkowicie. Szatyn podjął nieudolne próby pozbycia się koszulki chłopaka, który w myślach powtarzał sobie, że wszystko jest dobrze i tak jak powinno być. Zauważył starania Dominika i pośpieszył z pomocą. Wkrótce prawie wszystkie ubrania, zarówno jego jak i szatyna leżały porozrzucane na ziemi. Dominik był wyraźnie zniecierpliwiony i nie miał zamiaru bawić się w żadne gry wstępne. Szybkie tempo wydarzeń lekko speszyło jego przyjaciela, ale starał się dostosować do szatyna dobierającego się do jego tyłka. Gdy więc chłopakowi zostały podsunięte palce nie musiał długo zastanawiać się o co chodzi. Rozumiał... Uchylił wargi biorąc w usta wystawione palce, przesuwając po nich językiem. Cały czas patrzył przyjacielowi prosto w oczy... Dominikowi wyraźnie się to spodobało, co można było wywnioskować po wydarzeniach między jego nogami. Nie trwało to jednak długo. Gdy palce były gotowe szatyn zabrał je w okolice wejścia blondyna nie czekając na nic i wkładając pierwszy.
"Nieprzyjemne uczucie" przemknęło przez myśl Michała. Pijany chłopak zaczął błądzić po szyi Michała ustami, przygryzał ją, a nawet zrobił mu malinkę... W widocznym miejscu. Blondyn już widział te plotki i spekulacje ludzi... Szybko jednak przestał się tym przejmować skupiając na poruszającym w jego wnętrzu palcu. Zaraz dołączył do niego następny. to wywołało jęk blondyna. Przeniósł rękę na usta by to uciszyć co znowu nie spodobało się Dominikowi. Ręka Michała została siłą zabrana i wraz z drugą przytrzymana nad jego głową dość mocno. Dominik trzymając jedną ręka nadgarstki przyjaciela, drugą rozciągał go w tym momencie dokładając trzeci palec. Teraz to blondyn zrobił się niecierpliwy. Długo czekał na tą chwilę i nie chciał tego przeciągać. Dlatego tym bardziej uśmiechnął się widząc, że Dominik zdejmuje ostatnią pozostałą część swojej garderoby, bokserki. Michał spojrzał w dół i zawahał się, a przez jego myśli przeszło tylko jedno słowo... "Duży". Znowu chciały najść go wątpliwości, ale stanowczo odgonił je od siebie.
Szatyn rozłożył bardziej nogi przyjaciela i wszedł w niego dość mocnym ruchem. Michał krzyknął i szarpnął się. Początki zawsze bolały, więc starał się uspokoić. Zacisnął oczy jakby miało to coś pomóc. Dominik na szczęście nie zaczął się poruszać od razu co dało jego przyjacielowi czas na oswojenie się i przywyknięcie. Szybko jednak szatyn poruszył biodrami zniecierpliwiony co oznaczało koniec czasu na przyzwyczajenie. Michał odchylił głowę do tyłu i wydał z siebie jęk. Dominik wykorzystał sytuację znowu dobierając się do szyi przyjaciela. Blondyn był zadowolony chociaż nie chciał by odbyło się to takich okolicznościach. Po pijaki to najgorsza możliwa okazja... W tej chwili wyłączył myślenie, całkowicie oddając się przyjemności. Dominik przyspieszył, co tylko ułatwiło sprawę Michałowi. Przestał myśleć o następnych dniach, zmartwieniach i ewentualnych złych konsekwencjach. Z ust blondyna wydobywały się jęki na które Dominik tylko uśmiechał się i przyspieszał. Przyjemność jaką oboje czuli była obezwładniająca. Pochłaniała każda komórkę ich ciał. To wszystko narastało i z biegiem czasu Michał poczuł, że jest na granicy. Tej cienkiej granicy, którą był w stanie przekroczyć dzięki pojedynczemu dotykowi czy pchnięciu szatyna. Zaraz po tym doszedł wyginając się w łuk z jękiem. Niewiele więcej było potrzebne Dominikowi by skończył brudząc przyjaciela. Padli koło siebie dysząc ciężko zmęczeni, ale pełni satysfakcji...
Szatyn zaraz po wszystkim zasnął jak niemowlak. Pomógł mu oczywiście alkohol we krwi. Blondyna za to zaczęło dopadać poczucie winny. Odgonił je od siebie uśmiechając się szeroko. Był przekonany, że teraz relacja z przyjacielem zmieni się na taką jak on sam chciał już od dawna. W końcu wstał uświadamiając sobie, że co jak co, ale nie może zostać tu na noc. Ubrał się nawet szybko i wyszedł zamykając drzwi do mieszkania drugim kluczem. Dominik nie był w stanie sam ich zamknąć..
Pierwsze co zrobił po powrocie do domu to zaliczył łaziankę gdzie umył się. Dopiero później padł na łóżko myśląc o wydarzeniach dnia dzisiejszego, a raczej dzisiejszej nocy. Uważał, że teraz może być już tylko lepiej... W końcu co może pójść nie tak...
Następnego dnia Dominik wstał z bólem głowy i brakiem ochoty by ruszyć się z łóżka, a co za tym idzie z cichego mieszkania. Oczywiście w związku z tym do szkoły nie dotarł. Po wzięciu proszków na kaca znowu zasnął jakby nigdy nic. Michał natomiast cały w skowronkach dotarł do tego więzienia dla nastolatków, które podobno ma im pomagać. Raczej często zwyczajnie szkodzi... Blondyn nie zastał przyjaciela, ale po takiej imprezie mógł się tego spodziewać. Nie narzekał. Miał naprawdę świetny humor i nic nie mogło mu go zepsuć.
Na każdych zajęciach robił dokładne notatki i pilnie słuchał tego co mówią nauczyciele by zaraz po lekcjach znaleźć się pod drzwiami domu przyjaciela. Wszedł wołając go. Szatyn zdążył się już pozbierać i teraz był już w stanie używalności. Zaczęło się przekazywanie wiadomości z lekcji i tych towarzyskich, pokazywanie notek. Nikt jednak nie poruszał bardzo ważnego tematu. A blondyn czekał aż Dominik to zrobi... pierwszy. Zbliżał się wieczór, a ten moment nie następował...
W końcu za oknem zrobiło się ciemniej i Michał powiedział dość. Sam zaczął temat. Najpierw powoli...
-Dominik to co wczoraj się stało.... - mruknął patrząc na przyjaciela uważnie. Ten podniósł na niego wzrok lekko zdziwiony.
-Co się stało? Zrobiłem coś? - spytał najpewniej bojąc się, że wygłupił się w tłumie, nie pamięta tego, a cała szkoła mówi tylko o nim. Michał zauważył zmieszanie przyjaciela. Domyślił się, że nic nie pamięta. No,ale postanowił to ciągnąć... Musi. Skoro coś się wydarzyło, znaczy, że on coś czuj,e a jedynie nie zdaje sobie z tego sprawy lub nie chce zdawać sobie sprawy... Nabrał odwagi, spojrzał przyjacielowi w oczy i pochylił się do przodu zaczynając pocałunek. Czuł jak szatyn nieruchomieje w szoku, ale nie odsunął się. Za to zrobił to Dominik po wyjściu z pierwszego osłupienia. Odsunął się i to aż wstając z łóżka na którym siedzieli razem nad zeszytami. Michał spojrzał na niego z nadzieją w oczach.
-Wczoraj mi się bardzo podobało... Podobasz mi się już od dawna, ale zawsze były jakieś dziewczyny i ty wydawałeś się niezainteresowany, więc nie zaczynałem tematu... A teraz...- mruknął chłopak czekając na reakcję szatyna. Długo nie musiał czekać... Przyjaciel spojrzał na Michała z wyrazem obrzydzenia wypisanym na twarzy.
-Porąbało cię! Nigdy nie widziałem w tobie nikogo więcej jak przyjaciela... A ty!? Ja nie jestem pedałem! Mam dziewczynę, a chłopcy całkowicie mnie nie interesują. Jak mogłeś coś takiego pomyśleć!? Cokolwiek stało się wczoraj nic nie znaczyło... Byłem pijany! Bardzo pijany! -krzyknął Dominik wyraźnie zły. Michał skurczył się wręcz w sobie słysząc jego słowa - zakochałeś się we mnie? Jesteśmy czy raczej byliśmy przyjaciółmi. Nie wierzę... Zdecydowanie BYLIŚMY przyjaciółmi. Nie zbliżaj się do mnie! Wyjdź! - skończył pokazując drzwi i wyganiając blondyna wzrokiem. Ten nie wiedząc co jeszcze mógłby zrobić zwyczajnie złapał rzeczy i uciekł z mieszkania przyjaciela.
Następnego dnia Dominik odsuwał go jak mógł i unikał zasłaniając się każdą osobą w szkole. Sytuacja ta utrzymywała się pierwszy, drugi, trzeci dzień... Zmieniła się w tydzień, ten w dwa tygodnie. To wszystko przytłaczało blondyna. Zaczął omijać zajęcia, nie zjawiał się w szkole. Znajomi stracili z nim kontakt w stu procentach. Michał zaczął zamykać się też przed rodziną. Izolował się od świata.
Po miesiącu nareszcie opuścił swój azyl. Udał się do baru. Przy barze poznał kilka osób. Widział ich pierwszy raz w życiu... nie znał wcale... Wypił naprawdę dużo... Ledwo trzymał się na nogach. Był w kiepskim stanie. Zaczął się chwalić swoimi umiejętnościami wspinaczkowymi. Michał faktycznie był w tym dobry... Wicemistrz polski we wspinaczce to nie tak mało... Był dumny ze swoich umiejętności. W pewnym momencie jeden z mężczyzn siedzący przy barze i nie mniej upity od Michała zaproponował zakład, że chłopak nie da rady przeskoczyć z dachu jednego bloku na dach sąsiedniego. Michał nie myślał wiele, gdy usłyszał adres i zakład przyjął... Znał go naprawdę dobrze bo było on miejscem zamieszkania jego byłego przyjaciela. Budynki były naprawdę blisko... Nie bał się. Często tam skakał z nudów, a Dominik siedział na jednym z dachów patrząc. Lubił patrzeć na wyczyny Michała...
Chwilę później byli już na dachu pierwszego. Pogoda była dobra. Nawet budowa dachu działała na korzyść blondyna. Gdyby był trzeźwy nie byłoby to dla niego żadnym wyzwaniem...
No, ale nie był trzeźwy... Budynek miał dziesięć pięter... To nie była zabawa, ale żaden nie był na tyle myślący w tym momencie by powiedzieć stop.
Michał wykonał skok... Potem było już tylko gorzej. Nieodpowiednio złapał się krawędzi dachu. Jego koordynacja ruchowa spadła znacząco przez zamroczenie alkoholem. Nie miał siły podciągnąc się na górę, ani nie mógł się nigdzie podeprzeć. W końcu nie dał rady. Ręce nie mogły utrzymać jego ciężaru. Zsunął się i poleciał w dół. Na spotkanie z asfaltem. Miał spowolnione myślenie. Nim w ogóle zrozumiał co się dzieje było po wszystkim.
Chwilę później można było usłyszeć odgłos syren i zobaczyć tłumek gapiów zebrany wokoło dziwnie powykręcanego ciała na chodniku....
Jego cierpienie skończyło się w niespodziewany sposób. Nie pojawi się już w szkole... Nie uśmiechnie się do przyjaciela, czy nie spojrzy na niego z ta ukrytą głęboko w oczach miłością... To koniec.
--------------------------------------------
Dominik poderwał się do siadu dysząc ciężko jak po biegu. Obudziła go syrena za oknem. Głośna i namolna. Podbiegł do okna łapiąc po drodze telefon i spojrzał dziewięć pięter w dół. Z tej wysokości niewiele widział. Było ciemno, a na dole był tłumek gapiów. Wybrał jedyny kontakt wyciągnięty na ekran główny i przyłożył aparat do ucha. Słuchał monotonnego, przerywanego sygnały. Czekał długo stresując się coraz bardziej. W końcu ktoś odebrał. Długo panowała cisza. Po drugiej stronie słychać było jak ktoś się przewraca.
-Czego chcesz Dominik? Jest środek nocy - usłyszał w końcu szatyn na co odetchnął z ulgą.
-Nic skarbie. Widzimy się jutro w szkole, prawda? - spytał uśmiechając się mimowolnie. Znowu zapadła chwilowa cisza.
-Jesteś wariatem - usłyszał nareszcie głos który miał do niego ewidentną pretensję za pobudkę z błahego powodu.
-Też cie kocham Michał - mruknął ze śmiechem szatyn - Dobranoc.

~Alex

piątek, 25 grudnia 2015

KnB ~other story~ rozdział 20 " Problemy nastolatek"

Jak święta szybko przyszły, tak i minęły. Czas wrócić do szkoły i do codziennej rutyny, chociaż czy ja wiem, czy można nazwać najbliższe wydarzenia rutyną? W weekend po świętach Akashi wybrał się do ojca. Nie wiem po co, ani gdzie,ale wrócił w niedziele wieczorem. Był wyraźnie zamyślony. W nocy zauważyłam go siedzącego w kuchni samemu. Chciałam go zapytać, jednak zmienił temat, a ja nie chciałam naciskać. Potem wróciło wszystko do normy, aż do jednego pięknego czwartku tuż po treningu, były ogłoszenia dla zawodników. Mnie to w sumie mało obchodziło, więc sprzątałam dalej słuchając jednocześnie. W pewnej chwili padło to zdanie "Mecz ćwierćfinałowy". To już. Znaczy zaraz. 14 lutego. W Walentynki. Idealna data na mecz, prawda? Tak, czy siak, nasza szkołą zmierzy się z dość mocną szkołą, a mamy pewne problemy od jakiegoś czasu....
-Gdzie znowu jest ten Aomine?!
Tak. Aomine się trochę zmienił. Jakby stracił motywacje i chęć rywalizacji. To smutne, ale prawdziwe. Nie przychodzi na treningi, spóźnia się na normalne lekcje, podobno grozi mu zagrożenie z dwóch przedmiotów. Nie wiem jak on ma sobie z tym poradzić.
- Zajmę się nim.
Oczywiście Momoi wciąż się za nim tłumaczy, broni go. Pewnie dzięki niej w ogóle zda. W ogóle  mam taką nadzieje.
~*~
- Słyszałaś już?!- ledwie weszłam do sali, a już Kiyo ma kolejną świeżą wiadomość
- Co takiego?
- Mają zrobić bal walentynkowy! Świetny pomysł, prawda?!
-Bal?
-No wiesz tańce, gry, noo i tańce~!
-Kiedy to będzie?
-Jak to kiedy? W Walentynki, 14 lutego~!- moja przyjaciółka, aż tryskała radością.
- To odpadam, jest wtedy mecz ćwierćfinałowy. Muszę pomóc drużynie.
-Oj, Kushi mecz jest po południu, nie?- kiwnęłam twierdząco głową- No! A bal będzie wieczorem, więc idealnie!
-No nie wiem...
-Noo proszę...! Kushi~- o nie, spojrzała na mnie tym wzrokiem małego szczeniaczka. Próbowałam nie patrzeć, ale to nic nie dało.
- A niech Ci będzie!- zasada do zapamiętania: nauczyć się nie ulegać słodkiemu spojrzeniu Kiyo.
- Spójrz też na to, możesz iść ze swoim CHŁO-PA-KIEM...
-KIYO!
~*~
Co ja z tym teraz zrobię? Na mecz na pewno pójdę, ale ten bal? I do tego z Seijuurou? Ale jak to zrobić? Zaprosić go? Jak? Myślałam nad tym chyba z 30 minut, lecz nic. No trudno, może internet mi pomoże. Wpisałam w wyszukiwarkę "jak zaprosić chłopaka na bal?". Oczywiście wyskoczyły mi głupie obrazki i filmiki z tragicznymi scenami takich akcji. Przeglądałam dalej i dalej, dalej, aż trafiłam na w miarę ogarnięte forum. Odpowiedź była prosta: "Podejdź i zapytaj". I tyle? Serio? Niby wydaje się łatwe, ale....co jeśli odmówi? Albo co gorsza wyśmieje mnie i zerwie ze mną!? Nie, nie, nie mogę do tego dopuścić! Chwila...o czym ja myślę? Przecież myśle o Seijuurou....Seijuurou, którego znam od dziecka, który jest przyjacielski, który mnie kocha.... Walnęłam głową o blat biurka. Westchnęłam.
-Więc to są problemy nastolatek, tak?
~*~
Przez następny tydzień byłam bardzo cicha, zamyślona. Nie ważne gdzie, w szkole, na treningach, w domu, jednym słowem, wszędzie. Im bliżej Walentynek tym gorzej. Wciąż nie wiem co z balem, Sei mnie o nic nie pytał, chociaż zauważył, że coś mnie trapi. Gdy już pytał to oczywiście nie mówiłam o co mi chodzi. Aczkolwiek nie tylko on to dostrzegł, Kiyo, Setsu, nauczyciele także. Nie co ponad tydzień przed tym wydarzeniem na godzinie wychowawczej powstała lista uczniów z naszej klasy, która idzie. Nie wpisałam się na nią, nie wiem czemu, lecz czułam kiedy oddawałam dalej kartkę, czułam czujny wzrok czerwonowłosego na mnie. Po lekcjach Kiyo znowu próbowała mnie wypytać.
-Kushii~
-Nic mi nie jest.
- To czemu jesteś taka małomówna? Kushi my się martwimy o Ciebie...
-My?
-Ja, Setsu, Akashi, wszyscy, a nie wiemy jak Ci pomóc... Kushina, proszę powiedz mi.- Nie chciałam by się tak o mnie zamartwiali. Dobra, mam dość... Usiadłam na najbliższej ławce ze spuszczoną głową.
- Chodzi o ten bal....- ledwo było słychać mój głos
-Ten walentynkowy?- kiwnęłam głową- Nie chcesz iść?- zaprzeczyłam- I w czym problem?
- Partner....
-Przecież masz Akashiego! Czekaj.....nie spytałaś go?- jeszcze bardziej skuliłam głowę- Kushina, przecież on ciągle czeka...- spojrzałam na nią
-Jak to?
-On chce z Tobą iść, tylko....on nie wie, czy w ogóle chce iść na ten bal...nic mu nie mówiłaś....
-Skąd wiesz?
-Powiedział mi. Kilka dni temu zaczepił mnie na korytarzu i pytał czy wiem, co Ci jest. Mówiłam, że nie mam pojęcia, że sama chciałabym wiedzieć. Zaczęliśmy rozmawiać o tym balu, wtedy się dowiedziałam....Kushina, on myśli, że to przez niego taka jesteś!- Sei... co ja mam zrobić?- Idź do niego. Jeszcze nie jest za późno.- Położyła swoją dłoń na mojej.
- Dziękuję Kiyomi.
-Od tego są przyjaciółki, prawda?- wstałam, wzięłam swoją torbę. Szybko pobiegłam na halę, zaraz zaczyna się trening, więc tam go na pewno znajdę. Gdy tylko weszłam, nie wiedziałam nikogo, pewnie się jeszcze przebierają. Jaka ja głupia...jak mogłam pomyśleć, że on mnie odtrąci, przecież....
-Kushina?- odwróciłam się i zobaczyłam mojego chłopaka wyraźnie zdziwionego. W mgnieniu oka pobiegłam do niego przytulając się do niego.
-Przepraszam, przepraszam Sei- dopiero po chwili odwzajemnił uścisk
-Za co?- szepnął w moje włosy
-Za moje ostatnie zachowanie, ja....ja nie wiedziałam co mam zrobić....z tym balem, Sei ja.....- Czerwonowłosy zauważył zbliżające się kroki innych zawodników
-Później o tym porozmawiamy, dobrze?- Kiwnęłam twierdząco głową. Uśmiechnął się i pocałował mnie szybko w policzek. Odsunęliśmy się od siebie akurat wtedy kiedy inni weszli.
-No proszę, kto tu się zabawia? Można popatrzeć?
-Chciałbyś co Haizaki?- wtrącił Aomine z niesmakiem.
-Taką lasie? Pewnie- wciąż po tej przygodzie z nim, Sei jest bardziej ostrożny, gdy Haizaki jest w pobliżu. Kiedy szarowłosy podszedł bliżej mnie, Sei szybko stanął pomiędzy nami.
-Nie waż się jej tknąć- powiedział ostro czerwonowłosy.
-A co mi zrobisz?
-HAIZAKI!- wszedł Nijimura- ile mam Ci powtarzać, żebyś przestał dokuczać innym!- ten na to tylko parsknął śmiechem. Czy on się kiedyś odwali....?
~*~
Po skończonym treningu oczywiście były bieżące informacje oraz przypomnienia. Im bliżej meczu tym dłuższe są treningi. Na szczęście potem nie miałam już akcji z Haizakim. Normalnie wracałam do domu razem z Seijuurou. Całą drogę trzymał mnie za rękę. Taki drobny gest, a tak cieszy. Po przyjściu do domu oboje usiedliśmy na kanapie, żeby porozmawiać.
- Więc?- zaczął
-Przepraszam- szepnęłam
-Nie masz za co....
-Ależ mam! Martwiliście się o mnie, Kiyo, Setsu, chłopaki z drużyny, wszyscy i ty też, Sei.... jest mi głupio, bo to taka błahostka spowodowała taką sytuację...
-Czemu mnie nie zapytałaś?
-Bo się bałam....
-Czego?
-To głupie....bałam się, że....- spuściłam głowę- że mnie wyśmiejesz i rzucisz- idiotka, teraz cię wyśmieje....
-Kushina...- Ujął mój podbródek i uniósł ku sobie. Spojrzałam prosto w jego czerwone oczy- kochasz mnie?- Kiwnęłam głową. Przytulił mnie do siebie- Proszę nie myśl tak więcej, bo ja cię też kocham, dobrze?- Poczułam jak mi kamień spada z serca, tak lekko. Złapałam się jego barków wtulając jeszcze bardziej. Trwaliśmy tak przez chwilę, jednak nic nie może trwać wiecznie
-To co z tym balem? Chcesz iść?- zapytał. Potwierdziłam jego słowa.- A chcesz iść razem ze mną, Kushina?- uśmiechnęłam się do niego.
-Tak, chce.
~*~
Ostatnie minuty meczu, drużyny idą w łeb w łeb. Jak na razie Teiko przegrywa dwoma koszami. Bardzo ostra i brutalna gra.
-To jeszcze nie koniec! Naprzód!!- kolejny kosz, a potem kolejny. Mamy remis.
Nerwowo patrzyłam co chwilę na czasomierz, została minuta. Ostatnia akcja, w ostatniej chwili podanie do Sei, wrzut i zabrzmiał sygnał kończący mecz, a piłka w locie, tylko od tego zależy....to byłą najdłuższa chwila w moim życiu....
~*~
*Ding, dong*
-Kushina, w końcu! Już myślałyśmy, że nie przyjdziesz!
-Przepraszam, ale mecz się lekko przedłużył- ciężko mi sie oddychało po biegu tutaj
-No dobra, chodź już, Setsu i ja czekamy. Masz wszystko?
-Tak- od razu weszłyśmy do pokoju Kiyo. Dziś ten bal, więc pomyślałyśmy, by razem się przygotować. Seijuurou się ten pomysł nie spodobał, bo stwierdził, że "on powinien mnie pierwszy zobaczyć", ale na tym się skończyło.
-Setsu!- akurat jak już weszłam była ubrana w lawendową sukienkę na ramiączkach z lekkimi falbankami u dołu i bardzo zdobioną górą.- ślicznie wyglądasz- powiedziałam
- Dziękuję bardzo
- Nie czas na pogaduchy, Kushi iść się przebrać, a ja pomogę Setsu z dodatkami. I tak jesteśmy spóźnione.
-Tak jest!- szybko ubrałam się w nową (kupioną pod czujnym okiem Kiyo)miętową sukienkę z lekko rozkloszowanym dołem, z krótkimi, koronkowymi rękawkami. Była na prawdę piękna. Gdy wróciłam do pokoju dziewczyny były już gotowe.
-Dobra teraz ty Kushina- posadziły mnie przed lustrem.- Lekkie upięcie?- spytała Setsu, ona kiwnęła głową. Zrobiły mi niskiego koka w lekkim nieładzie. Kilka pasemek włosków miałam na twarzy. Potem lekki makijaż i koniec.
-Czekaj, jeszcze to!- związała mi czerwoną grubszą wstążkę w pasie, tak, że z tyły powstała kokarda, a jej końce swobodnie opadły Wyglądałam...no cóż, Kiyo stwierdziła tak: "Akashi'emu opadnie szczęka jak cię tak zobaczy". To jeszcze bardziej mnie zachęciło.
-Więc idziemy?
~*~
Podobno kobiecie wypada spóźnić się 15 minut, by mieć lepsze wejście. Powiem jedno, na pewno naszą trójkę wszyscy zapamiętają, bo jako jedyne się spóźniłyśmy. Było dużo ludzi, spotkałam nawet chłopaków z klubu. Jednak nigdzie nie widziałam Seijuurou. Akurat piosenka się skończyła, a potem zaczęła brzmieć wolna piosenka. Część osób zeszłą z parkietu, a część została. Wtedy go zobaczyłam. Był w eleganckim garniturze z czerwonym krawatem. Podszedł do mnie
-Zatańczysz, moja miła?- podał mi rękę. Nawet nie wiem kiedy chwyciłam ją i już poruszaliśmy się w lekki rytm piosenki. Ja z rękami za jego szyją, a jego w mojej talii przyciągając bliżej siebie.
-Pięknie wyglądasz Kushina.- szepnął mi wprost do ucha. Zarumieniłam się.
-Ty też Sei- uśmiechnął się promiennie do mnie. Potem instynktownie zbliżyliśmy się bardziej do siebie. Pocałował mnie lekko i czule. Już nie zwracaliśmy uwagi na to co się dzieje w okół nas, liczyła się tylko ta chwila,my, tu i teraz. Jak odsunęliśmy się od siebie inni bili nam brawa. Teraz oficjalnie wszyscy wiedzą, że jesteśmy ze sobą. Resztę tego wieczoru spędziliśmy razem tańcząc do końca.
~*~
Miłe wspomnienia, prawda? Do tej pory mam wypieki na twarzy jak to wspominam. Niedługo potem Teiko zdobyło upragnione zwycięstwo. Wszyscy się cieszyli. Teraz zbliża się już koniec roku, egzaminy roczne i wyczekiwane wakacje! I już mam na nie plany podesłane, o dziwo, od ojca Seijuurou (oczywiście sponsor). Obóz konny, już kiedyś na nim byłam jako mała dziewczynka, ale ile lat temu to było. Myślałam, że Sei ze mną pojedzie, lecz
-Wybacz, ojciec mnie zabiera na miesiąc na Hokkaido, aby nauczyć mnie jak prowadzić firmę.
To tyle jeśli chodzi o nasze wspólne wakacje, JEDNAK
-Z chęcią z Tobą pojadę Kushi- Kiyo mój wybawca.- Kiedyś uczyłam się jeździć konno, fajnie byłoby do tego wrócić- Potem przyszło do mnie jeszcze jedno zaskoczenie
- Też się wybieram na ten obóz
-CO?!
-Ja tam co roku jeżdżę- Setsu też jedzie na ten sam turnus. Czyli nie będę sama!
~*~
Zakończenie roku było szybkie, poza tym nie żegnamy się na długo. Oczywiście wyróżnili klub koszykówki za zdobycie tytułu mistrza. Po skończeniu razem z dziewczynami postanowiłyśmy zrobić wspólne zdjęcie.
-Sei, zrobisz nam?- spytałam go. Oczywiście się zgodził. Wszystkie trzy uśmiechnięte od ucha do ucha.
-A teraz wy gołąbeczki~!- powiedziała do nas Kiyo. Sei przyciągnął mnie bliżej i objął w pasie.
-Uśmiech~!
~*~
-Szkoda, że nie spędzimy wakacji razem
-Też żałuję.- właśnie kończę się pakować na obóz. Wyjeżdżam jutro rano, a Sei dzień po mnie.
- Nawet nie spędziliśmy jednego dnia razem- przytulił mnie
-Jak nie?- zaczęłam się z nim droczyć
-Bez szkoły, klubu i innych- powiedział
-Zazdrosny?- zarzuciłam mu ręce za szyję.
-O Ciebie? Zawsze- pocałował mnie krótko- i o wszystkich- znowu całus tyle, że dłuższy. Później oparłam swoje czoło o jego. Oboje mieliśmy zamknięte oczy.
- Będę tęsknić- dodał
-Ja bardziej, Sei.
**********************
"We wish you a Merry Christmas;
We wish you a Merry Christmas;
We wish you a Merry Christmas
and a Happy New Year."~

Witam Wszystkich~!
Ja wiem, że mnie tu długo nie było. Bardzo Was wszystkich przepraszam, ale na prawdę mam urwanie głowy w liceum, ale na pocieszenie mam te oto (chyba) najdłuższy rozdział jaki był~! [chyba jednak nie ;___;] Szczerze mówiąc pracowałam nad nim od wakacji. Pisałam wszystko co mi do głowy przyszło albo nic, bo nie mogłam nic wymyślić, jednak w te święta stwierdziłam, że czas, aby to ujrzało światło dzienne. I się udało~! Jestem z niego dumna. W końcu kończy się pierwszy rok Kushiny w Teiko. Teraz ma upragnione wakacje, a co będzie się działo w następnym roku? Tego dowiecie się już niedługo~^^

Oczywiście jak zawsze wszystkie, uwagi, skargi, zażalenia, miłe uwagi pisać w komentarzach na dole :D
Poza tym życzę Wam miłych, spokojnych, rodzinnych świąt, bycie byli zawsze zdrowi i cierpliwy (czekając na następne notki xD). Mam nadzieje, że Mikołaj przyniósł Wam wiele pięknych prezentów ^^ Jeszcze raz w imieniu moim i Aleks Życzymy Wam Wesołych Świąt <3

~Kushi~

PS. Moją motywacją, dzięki, której skończyłam to dzieło jest wydanie OVA'y do Kuroko no Basket nr 75.5. Naprawdę polecam obejrzeć i jak ja płakać z feelsów ;;;^;;;

niedziela, 30 sierpnia 2015

RPG (Part 5)

*Jesteś nowy? Odsyłam do zakładki "RPG ^^" byś przeczytał wstęp i wcześniejsze części xD*


Kto nie słyszał o Raphaelu. Przywódca nowojorskiego klanu wampirów, który nie raz pomagał Nefilim.
-Macie go mnie jeszcze jakaś sprawę - powiedział Raphael, gdy dziewczyny zbierały się do wyjścia.
-Jak zawsze dobra intuicja - stwierdziła Abi - Owszem, jest sprawa. Dotyczy ona Clary, a raczej jej cichego i bliskiego zejścia zejścia tego świata.
Wampir wydawał się zainteresowany słowami Abigail. Dziewczyna przystąpiła, więc do wyjaśniania sytuacji i roli wampirów w całym przedsięwzięciu. Po usłyszeniu wszystkiego Raphael uśmiechnął się.
-Podoba mi się pomysł i jestem chętny do współpracy, ale... - Wampir uśmiechnął się chytrze.
"Zawsze miski być jakieś 》ale《" pomyślała Abi. Z Dziećmi Nocy bez interesu się nie dogadasz.
-Wiec czego chcesz w zamian, Raphaelu? - dziewczyna była ciekawa co chłopak wymyślił.
-W zamian chce byście wydały mi Simona, oczywiście.
"No tak, teraz mamy problem" przeszło Abigail przez myśl.


Propozycja Raphaela była dość jasna. Wiedziała, że tak będzie, bo Simon jako wampir może przebywać na słońcu, dlatego jest nazywany "Chodzący za Dnia". Również odpowiedź była oczywista. Sissi pomyślała o Isabelle. Nie mogła mogła do tego dopuścić.
-Wybacz Raphaelu, ale nie możemy tego zrobić - powiedziała.

Abigail dobrze wiedziała, że nie mogą tego zrobić.
-Tak jak powiedziała Sissi, nie możemy.
Raphael pokręcił głową. Jak widać nie miały tu czego szukać.
-W takim razie nie macie nic ciekawego do zaoferowania - powiedział wampir - Miło było was spotkać. Zaraz ktoś odprowadzić was do wyjścia.
Mówiąc Mówiąc to Raphael machnął na jakiegoś wampira z boku. Dziewczyny ruszyły na nim korytarzem.
"Teraz jesteśmy w punkcie wyjścia" pomyślała Abi.


Wyszły z hotelu w milczeniu. Po raz pierwszy żadna nie wiedziała co powiedzieć, chociaż wewnętrznie wiedziały co myśli druga. Skoro wampiry odpadają to trzeba wymyślić coś innego. Sissi nie chciała śmierci Clary, tylko żeby się odsunęła. Nic więcej. Cóż....życie nastolatki jest trudne, ale życie nastoletniej Nocnej Łowczyni jeszcze gorsze. Wyszły akurat przez (o dziwo) pusty park, kiedy usłyszały krzyki. Odruchowo ruszyły w tamtym kierunku. To co ujrzały je przeraziło. Krzyk należał do dość młodego Dziecka Lilith. Można było poznać po ubiorze. Był podniesiony i duszony przez kogoś. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Gole przez ramiona zdobiły runy. Gdyby ni te bardzo jasne, prawie włosy, poznaliśmy go bez zawahania. Tej osoby właśnie wszyscy szukali. Ten, który wszystkich oszukał oraz odebrał najbliższych. Obie były zaskoczone jego widokiem. Cecile powiedziała....
-Sebastian....

Znowu trzeba szukać innego sposobu. I po co baby obrazu zabijać. Słowo pozbyć może mieć koła znaczeń. Ja bym ją wysłała na księżyc jak by była taka możliwość. Nie ma więc szukamy dalej. Może jakby ją zmienić w wilkołaki to by się usunęła. Nie, który wilkołak nam pomoże. Wszyscy kochają Clary. Z zamyślenia wyrwał ją krzyk. Jak się okazało młodego czarownika. Nie trudno było poznać osobę duszącą. Te włosy, każdy Nocny Łowca je pozna. Co ty robi Sebastian? Nie miały chyba stać bezczynnie. Abi spojrzała pytający na Sissi.

Sissi miała mord w oczach. On zabił Max'a. On zabił jej młodszego braciszka. Nie mogła mu wybaczyć. Chciała zemsty.
-Jonathan!-Nazwała co prawdziwym imieniem. On odwrócił się i puścił małego czarownika. Cecilie odbyła serafinskiego ostrza. Na jego minie gościło zdziwienie. Objął wzrokiem najpierw Abi, a potem na Sissi
-Herondale....Lightwood.... - same wypowiedziane słowa z jego ust zdenerwowały Sissi. W jednej chwili Sebastian ucieka, a w drugiej zielonooka za nim pędzi. Abigail oczywiście krzyczała, żeby go zostawiła. Jednak ona jej nie posłuchała. Biegła za nim, kiedy była blisko chciała się zamachnąć. Wtedy usłyszała czyjś głos w głowie. Był znajomy...lecz to nie możliwe. Powiedział tylko "Nie...". Zatrzymała się. Miała łzy w oczach. Miała gdzieś syna Valentine. Padła na kolana. Ciężko oddychała. Wspomnienia z tamtej nocy wróciły. Czekała tam, aż przebiegła do niej Abi.

Gdy Sissi popędziła za Sebastianem pierwsze co jej wpadło do głowy to “Alec mnie zabije”. Ruszyła biegiem za swoją parabatai. Cecilie goniła chłopaka po całym parku. Naprawdę przelecieli chyba cały wszeż, wzdłuż i jeszcze na skos. W pewnym momencie dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i opadła na kolana. Abi od razu do niej podbiegła. Sissi płakała i chyba nie było z nią najlepiej. Sebastian gdzieś zniknął. Abigail pochyliła się i zaczeła uspokajać Cecilie.

Gdy w końcu się uspokoiła była trochę zła na siebie. Dała się ponieść emocjom. To się nie powinno zdarzyć. Trzeba powiedzieć reszcie, że widziały Sebastiana. Wracały właśnie w milczeniu przez mniejsze uliczki, kiedy usłyszały ciche odgłosy z końca zaułka. Sissi podeszła w tamtym kierunku. Leżało zwykle pudło. Otworzyła je lekko, a jej oczom ukazał się kot o złotawej sierści z białymi plamami i skarpetkami na nogach. Po wielkości można było stwierdzić, iż był młody. Z całego jego wyglądu najbardziej rzucali się złote niczym złoto oczy. Zza ramienia dziewczyny od razu rzuciła się Abi.

Sissi udało udaliśmy uspokoić, wiec ruszyły w drogę powrotną. W jednej z bocznych uliczek Cecilie nagle skręcił i powoli podeszła do jakiegoś pudła. Abi patrzyła jak dziewczyna je otwiera. Usłyszała, że coś w środku miałkneło. Nim Sissi zdążyła mrugnąć Abigail była była już była już przed pudełkiem podziwiając słodkiego kotka. Zachwycała się nim i jego przyjacielem. W pudełku siedział bowiem puszysty szczeniak. Przypominał haskiego, nawet jedno oko miał brązowe, a drugie niebieskie. Sama słodycz.
-Boże, jakie one są słodkie. Dwa małe cudeńka.


-One? Przecież jest tu tylko - spojrzała ponownie na pudełko i się przeraziła.- Co tu robi pies? Nie było go tu?!- szczeniak szczeknął i z machającym ogonkiem wyszedł z prowizorycznego domku. Doczłapał się małymi łapkami na kolana zielonookiej. Sissi nie mogła się oprzeć zwierzęciu. Lubiła wszystkie, ale w rywalizacji pomiędzy psami i kotami wolała tych pierwszych. Spojrzała na Abi błagalnym wzrokiem.
-Abi~

piątek, 7 sierpnia 2015

KnB ~other story~ Rozdział 19.5 "Szczęśliwe święta z dodatkiem smutku"

~*~
-Haa~! Tyle tu fajnych rzeczy, prawda Kushina?!
-Prawda, a do tego te promocje w sklepach....
-...i jedzenie na stoiskach!- roześmiałyśmy się obie. Tydzień przedświąteczny to najbardziej ruchliwe dni w mieście. Skuszone sklepowymi obniżkami wybrałyśmy się z Kiyo na małe...no dobra, większe zakupy. Mamy już 20 grudnia, więc najwyższa pora nabyć dla wszystkich prezenty gwiazdkowe i nie będą mnie tyle kosztować. W tym roku rodzina moja i Sei będą razem świętować, dlatego to dla mnie duża szansa na zaciśnięcie się wspólnych więzów. Bardzo się z tego cieszę, bo przez trzy lata pod rząd ten czas spędzałam sama. Wspólne święta...jak to brzmi. Właśnie, jeśli chodzi o wigilie to mam jeszcze jedno ważne święto. Zapomniałam o tym! Przecież dwa dni wcześniej są....
-Kiyo pójdziemy do innych sklepów, muszę kupić jeszcze jeden prezent
-Pewnie, a dla kogo kupujesz?- zarumieniłam się lekko
-...
-Nie kupiłaś mu już?
-To nie na święta.
~*~
-Dobra- patrzę ponownie na tę samą stronę- Jeszcze 2 łyżeczki cukru waniliowego i jajko- Wykorzystuje ostatnią wolną chwilę, by to upiec. To już jutro. Całą noc szukałam tego przepisu, więc musi być idealnie. Nie mogło być za słodkie, bo niezbyt przepada.
-Kushina?- W pierwszej chwili pomyślałam, że to moja mama, ale nie, ten głos był bardziej delikatny, jak kołysanka grana na fortepianie. Odwróciłam się powoli w kierunku drzwi lekko zdziwiona, przecież nie powinno być nikogo w domu. Ostatnio to bardzo trudne przebywać samemu w domu. Odzwyczaiłam się mieszkać z tyloma osobami, no Sei to wyjątek. Wracając do postaci w progu, poznałam te mowę.
-Akashi-san, co Pani tak wcześnie jest w domu?
-Wcześniej wróciłam- Podeszła bliżej mnie. Czasami zastanawiałam się, jak ona to robi, że wygląda tak pięknie i młodo. Ciekawe jak by wyglądała jej córka, gdyby ją miała, na pewno miała by po niej urodę.- Robisz ciasto Kushina?- Uśmiechnęła się do mnie, a ja przytaknęłam- Ucieszy się
-S-skąd Pani wie, że....
-chodzi o mojego syna?- Widać po kim Sei tak na prawdę odziedziczył logiczne myślenie.- To dość proste, poza tym są jutro jego urodziny. Pewnie sam o nich zapomniał, więc jestem uszczęśliwiona, iż o tym pamiętasz Kushina
-Jak mogłabym zapomnieć, w końcu on pamiętał o moich.
-Opowiadał mi- ŻE CO?! Mówił jej?! Dobra za gorąco mi na twarzy, rumieńcu znikaj mi z twarzy!- Kushina, pamiętaj o takich chwilach, każda z nich jest cenniejsza niż największe skarby świata, nawet te mało znaczące. Zachowaj je w sercu i pielęgnuj, a wyrosną z nich wspaniałe wspomnienia oraz jeszcze jednak ważna rzecz...
~*~
Dochodzi 16, za godzinę powinien przyjść. Sama siebie zdziwię, ale mam dość siedzenia samej w domu. Nawet Sei musi jeszcze załatwić rzeczy związane z klubem, jednak to ostatni taki dzień. Nie mam już nic do roboty, wszystko przygotowane, teraz czekam tylko na niego, bo będzie pierwszy. Postawiłam jeszcze tort na stole, który moim skromnym zdaniem wyszedł świetnie jak na pierwszy raz z takim złożonym przepisem. Przekładany tort miętowy z musem owocowym, przyozdobiony orzechami. Podziękuję potem Setsu za książkę, gdzie to znalazłam. Obok tego dzieła sztuki ustawiłam mój prezent. Usiadłam na krześle z rękoma skrzyżowanymi na stole, na nich była także moja głowa. Wpatrywałam się w to, co przygotowałam. Czy się ucieszy? Będzie zaskoczony? A może będzie zły? Zawahałam się na chwilę lecz potem przypomniałam sobie słowa jego matki. Na pewno się ucieszy. Przymknęłam powieki. Kto by pomyślał, że przy zrobieniu takiej małej rzeczy traci się tyle energii. Zastanawiałam się, jak by to było, gdyby ja i Sei...razem, ale jak...małżeństwo. Jego mama, byłaby wtedy też moją, wszyscy byśmy byli jedną dużą rodziną. Tak, te marzenia porwały mnie w krainę Morfeusza.
~*~
~Seijuurou~
Zostało mi tylko kilka podpisów pod papierami i mogę iść do domu. Trzeba w końcu pomóc w ostatnich przygotowaniach. Wziąłem kurtkę oraz czapkę,  wyszedłem ze szkolnego kantorka. Na dworze było zimno, ale bez śniegu, szkoda. W pociągu odczytałem wiadomość od mamy, że trochę się dziś spóźni, a także, że Kushina mi pomorze. Przed te kilka dnia zauważyłem, iż obie się do siebie zbliżyły. Więcej rozmawiają i spędzają radośnie czas. Im więcej czasu przebywają ze sobą, tym więcej widzę podobieństwa. Może nie z wyglądu, a z charakteru. Gdy wróciłem zauważyłem światła dochodzące z kuchni. Poszedłem bliżej w tamtym kierunku to, co zobaczyłem zaskoczyło mnie. Na stole stał apetycznie wyglądający tort, prezent, a obok głowa, a raczej rude włosy Kushiny zasłaniające twarz. Wtedy dopiero przypomniałem sobie o urodzinach, a ona o nich pamiętała. Uśmiechnąłem się na ten widok. Potem chyba mnie usłyszała, bo podniosła głowę i zaspanym, słodkim głosem powiedziała
-Wszystkiego Najlepszego Sei.
~*~
~Kushina~
-Wszystko było przepyszne
-Podziękuj swojej córce, gdyby mi nie pomogła nic bym nie zrobiła
-Akashi-san to była dla mnie czysta przyjemność mogąc Pani pomóc.
-Dobrze, może zacznijmy rozdawać prezenty.- mój tata zawsze wpadnie na dobry pomysł. Zgodnie z tym każdy z nas dostał od każdego prezent, aczkolwiek brak obecności ojca Akashiego była dość smutna. Jego żona tłumaczyła =, mówiąc, że prowadzenie dość dużego przedsiębiorstwa wiążę się w wyrzeczeniami. Trochę przykre. Wracając, najpierw podarowałam rzeczy obojgu moich rodziców, potem matkę Sei, a na końcu jego samego. To on do mnie podszedł i szarmancko włożył mi w dłoń upominek. Rozejrzał się, czy rodzice nas nie widzą, ucałował mnie w policzek
-Wesołych świąt Kushina
-Dziękuję Sei, wesołych świąt i jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin
-Dziękuję Bardzo- Przez te zapatrywanie sobie w oczy nie zorientowaliśmy się, że zostaliśmy sami w pokoju. Rozejrzeliśmy się na boki, a Sei popatrzył górę z uśmieszkiem. Odruchowo zrobiłam to samo. Pod sufitem wisiała jedna, głupia, zielona cholera.
-Jemioła?
-Wiesz, co się robi wedle tradycji, gdy się stanie z kimś pod jemiołą, prawda Kushina?- Może pominę scenę o całowaniu...
~*~
Kiedy była w swoim pokoju po tym dość długim dniu marzyłam tylko o moim miękkim łóżku. Jednak odgłos pukania mi rozwiał moje plany. Zastanawiałam się, kto to może być o tak później porze.
-Proszę- Przez moment myślałam, ze to Sei, ale pomyliłam się o jedno pokolenie w tył.
-Dobry wieczór Kushina.
-Akashi-san, coś się stało?- Czemu była ubrana jakby gdzieś wychodziła, ja byłam w mojej ulubionej piżamie w króliczki.
-Chciałam tylko z Tobą porozmawiać. Mogę?- Kiwnęłam jej potakująco głową. Usiadła obok mnie na małej ławeczce przed toaletką.
-Chciałam Ci podziękować Kushina.
-Mnie? Za co?
-Za to jak opiekujesz się Seijuurou.- mówiła to takim spokojnym głosem
-Ja się wcale....
-Ależ ta, Kushina. To widać, że jesteście sobie bliscy i jak bardzo się wspieracie. Jak Ty go wspierasz. Niestety mnie oraz mojego męża nie ma zawsze obok, więc radzi mnie fakt, iż to właśnie Ty przy nim jesteś. Jestem z tego powody niezwykle szczęśliwa, że wybrał Ciebie. Może jeszcze tego nie dostrzegasz, ale odkąd ze sobą mieszkacie stał ię bardziej radosny, a to dzięki Tobie
-Ale ja nic nie zrobiłam...
-Po prostu jesteś. To się liczy. Oh, Kushina, ja Cię znam od małego i cieszę się, że rośniesz na piękną, mądrą i kochającą kobietę. Jesteś dla mnie jak córka, a w głębi serca chciałabym być dla Ciebie jak matka- Czy ona chce, żebym...-Ale mam też jedną prośbę
-Jaką?
-Bądź przy Seijuurou, niezależnie od sytuacji. On potrzebuje Ciebie.
-Jeśli....-odwagi Kushi!- jeśli będzie tego chciał, to go nigdy nie zostawię.
-To dobrze. Przynajmniej mogę być spokojna, że zostawię go w Twych rękach. Właściwie mam jeszcze jedną sprawę.
-Co takiego?- Sięgnęła do kieszeni płaszcza, wyjmując coś z niego. Było to małe, eleganckie, bordowe pudełko. Wzięła moją dłoń i na płasko położyła przedmiot.
- Otwórz- Rozchyliłam wieko, a oczom ukazał mi się owalne broszka. Była cała ze złota, wzór wydawał się skomplikowany, a jednak bardzo symetryczny. Posiadała małe diamenciki umiejscowione jak na róży kierunków oraz jeden wielki rubin po środku, ten kamień był przytrzymywany przez złote listki. Widać, że była to stara rzecz i niesamowicie droga. Od razu pokręciłam przecząco głową
-Akashi-san, ja....ja nie mogę jej przyjąć....
-Kushina, ta broszka jest w tej rodzinie od wieków, przykazywana z pokolenia na pokolenie. Dostałam ją od swojej świętej pamięci teściowej jak wchodziłam do tej rodziny. Powiedziała mi, bym kiedyś ją przykazała dalej, więc tak robię.
-Skąd Panie, wie, że ja....
-Kushina, obiecałaś mi, że będziesz trwać przy Seijuurou, prawda?- Kiwnęłam głową, a ona się uśmiechnęła- Właśnie dlatego Ci ją daje.- Spojrzałam ponownie na broszkę. Nie wiem, czy da mi szczęście, czy tylko zniewolenie.- Nie bój się. Ja miałam prawie tyle samo lat, co Ty, gdy ją dostałam. Nie mówię, że wiążę ze sobą olbrzymie brzemię, ale wierzę, iż dasz radę Kushina- Złapała lekko mój podbródek i uniosła ku górze. Spojrzałam jej w oczy, były takie radosne.- Pamiętaj, gdy nadejdzie pora przykaż ją następnemu pokoleniu. To twój obowiązek.
~*~
Jest środek nocy, a ja wciąż nie mogę zasnąć, po ten sprawie z broszką. Teraz leży na mojej szafce nocnej. Jutro ją głębiej schowam. Wyszłam z pokoju do kuchni po sok pomarańczowy, zawsze mi pomaga a bezsenność. Gdy miałam już wejść do salony usłyszałam przyciszone głosy. Stanęłam w połowie kroku na schodach. Te głosy należą do Sei i jego matki.
-Jeszcze raz przepraszam, że tak wcześnie wyjeżdżam Seijuurou.- jak to wyjeżdża?!
- Nie szkodzi, przynajmniej byłaś na kolacji, w porównaniu do innych.
-Nie win ojca, bardzo ciężko pracuje w firmie, byś mógł ją kiedyś przejąć.
- Rozumiem
-Mam coś dla Ciebie, Seijuurou- Usłyszałam dźwięk otwieranego pudełka, a potem coś na podobieństwo dzwonków
- Gwizdek?
-Przyda Ci się w roli kapitana.
-Dziękuje mamo.
-Nie ma za co synku- Na zegarze wybiła 3 nad ranem.- Muszę już iść.
-Uważaj na siebie, mamo- Przytuliła go do siebie.
-Ty też synku. Pamiętaj, że Cię kocham i nie tylko ja.
Gdy już wyszła chciało mi się płakać, ale będę silna. Sei wciąż stał przy drzwiach. Nie pamiętam w którym momencie do niego podeszłam i położyłam mu rękę na ramieniu.
-Wróci- powiedziałam
-Dziękuję Kushina, za wszystko.
~*~
Następnego dnia oboje z Sei nakrywaliśmy do stołu na obiad. Moi rodzice jeszcze nie wrócili ze sklepu, bo oczywiście musieli zapomnieć kilka składników. Kiedy brałam się za następne kompletowaniu sztućców, zadzwonił telefon Sei. Nic sobie z tego nie robiłam, więc odwróciłam się do niego plecami.
- Słucham?...Tak, przy telefonie....Jaką?....-była tam dłuższa chwila cieszy kiedy nagle usłyszałam trzask talerza o podłogę. Szybko się odwróciłam w jego stronę. Stał niby normalnie, ale w jego oczach widziałam co innego- Do widzenia
- Co się stało Sei?!- spojrzał na mnie
-Nic, Kushina, nic
- A stłuczony talerz to nic?!
-Wróciliśmy~! Ojej, co się tu stało?
-Przez przypadek upadł mi talerz. Przepraszam.
-No trudno. Poza tym to tylko talerz.- zerknęłam na chłopaka. Miał mały uśmiech na twarzy, ale czemu mi się wydawało, że to tylko maska, a pod nią skrywa się coś o wiele gorszego?
********************
Hiii~! Kushi's back~!!
Na wstępnie wybaczcie mi brak rozdziały, ale serio wi fi na moim obozie marny i przy okazji telefon nie lubi pisać długich notek ;______;
Ale jest, 19,5~! W końcu była jedna ze scen, które miałam już zaplanowane od początku istnienia myśli na to opowiadanie. Ktoś zgadnie o którą chodzi~?^^ Albo ktoś wpadnie na pomysł o co chodzi w tytułem? Wszystkie teorie możliwe xD
 Ogólne bardzo długo zajęło mi same wymyślenie tej notki, może być? Taaa....a wzięłam się za nią, gdy jest największy gorąc. Ile u Was jest stopni? U mnie 33, ale z pomocą wiatraka, nie wytrzymałabym ;___________;
Mam nadzieje, że się podoba~ Jakieś uwagi, życzenia, zażalenia na moje lenistwo, proszę w komentarzach~^^
  rozpływająca się jak nutella w mojej lodówce
      ~Kushi~
[EDIT] Jeśli ktoś chce wiedzieć dlaczego jeszcze nie mogłam nic napisać, niech piszę w komentarzu z chęcią opowiem, co się stało biednej Kushi, gdy walczyła z instruktorem xDD
[EDIT2] LBA no. 3~! {dodaje tutaj xD}
1. Od kiedy blogujesz?
   Od mniej więcej 2 lat~ (według wpisu prologu na starym blogu)
2. Kolekcjonujesz coś?
  Hm....Kiedyś zbierałam kapsle, ale teraz nic~
3. Skąd pomysł na prowadzenie bloga?
   Pytać Aleks xD
4. Jakiej piosenki najbardziej nie lubisz?
Exo- Two moons ;_______;
5. Na jakie strony internetowe wchodzisz codziennie?
  Było już takie pytanie~
6. Wymień dwa ulubione słodycze
    Czekolada z oreo i dorayaki z nadzieniem z anko <3
7. Masz swojego ulubionego bloga?
   Mam kilka~
8. Masz zwierzęta?
  Jeszcze nie, ale niedługo~^^
9. Wolisz owoce, czy warzywa?
   OWOCE <3 <3
10. Ile czasu codziennie przeznaczasz na swojego bloga?
   Może nie na samym blogu jako witrynie, ale w zeszycie pisząc nowe notki to spędzam przynajmniej po 2-3 godzinki~
11.  Czy ty lub twój blog znajduje się jeszcze w innych miejscach w Internecie? Twitter, Facebook, Ask?
   Jako osoba prywatna tak, mam fb, twittera, aska, epenpal'a, a blog jest jeszcze na wattpad'zie ^^

~*~

piątek, 31 lipca 2015

RPG (Part 4)

*Jesteś nowy? Odsyłam do zakładki "RPG ^^" byś przeczytał wstęp i wcześniejsze części xD*


Po wyjściu dziewczyny Abigail również wzięła się za przygotowania. Z szafy wyjęła spraną czarną bluzę i zastanowiła się nad bronią. Wybrała sztylety. Potem podeszła do szafki nocnej i zmarszczy brwi. "Okey, gdzie położyłam stelę." Zaczęła przeszukiwać pokój. Jego stan miał piękne określenie "artystyczny nieład". Tak, znalezienie w nim czegoś przez osobę nie wprawioną było praktycznie niemożliwe. Po chwili zrezygnowana poddała się i poszła do pokoju Sissi. Wparowała do środka.
-Sissi, moja stela chyba uciekła - dziewczyna Popatrzyła z delikatnym uśmiechem na swoją parabatai I jak się okazało jej gościa.


- Nie dawałaś jej Clary, prawda?- poczuła piorunujące spojrzenie brata- No co? Ona je zgubi.-pokręcił głową. Wzięła oddech na uspokojenie emocji.
-Daj Abi ja Ci zrobie- opowiedział chłopak. Wziął stele siostry i ponownie robił znaku na przedramionach Abigail. Cecilie za to poszła już na dół. To co zobaczyła tozerwali jej serce na pół. Jace oraz Clary w namietnym pocałunku. Nie wiedziala co czuć. Stała jak drzewo nawet nie zaczerpneła powietrza. To koniec, myślała. On woli ją, a nie mnie. Nic już na to nie poradzimy. Czuła się bezsilna. Wróciła do swojego ciała, gdy ktoś położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła głowę i zobaczyła Abi. Miała współczujące spojrzenie. Rzadko takie miała i tylko jej parabatai je widziała.
- Jace mógł być nie przy ludziach.-skomentowała zachowanie młodszego rodzeństwa.

-Nie, raczej jest gdzieś u mnie w pokoju. Gdzieś...
Po zrobieniu znaków przez Aleca dziewczyna podziękowała i ruszyła na dół.
Widząc brata z amebą zniesmaczyła się. Po jej komentarzu Clary momentalnie doskonała od Jace’a cała czerwona i wbija wzrok w ziemię za to jej brat tylko wzruszył ramionami. "Eh.. co ja ziemię nim mam". Wtedy do holu weszli Alec i Izzy. Chłopak zabrała Jace’a i Clary, a Izzy tylko nam pomagała i wyszła. Najpewniej przed instytutem czekał Simon.
-To idziemy? - spytała Abi.


Kiwnęła głową na tak.
Wyszli z budynku. Zielonooka wciąż była zamyślona i nieswoja. Próbowała skupić się na misji szukania Sebastiana, ale wtedy przed oczami miała tamtą scenkę. Płakała, lecz wewnątrz siebie. Nocny Łowca nie może płakać. To kiedyś powiedział jej tata. Tego się trzymała. Przy końcu ulicy rozdzielili się. Dziewczyny ruszyły w kierunku dobrze im znanym. Hotel Du Morte.

Emocje Sissi wręcz ja przytłaczały. Musiała się trochę skupić by przestały ja tak rozpraszać. "Mój brat jest jednak idiotą, ma kiepski gust do dziewczyn i jest ślepy. Załamać się można". Każdy poszedł w swoją stronę. One z kursem na rezydencje wampirów miały kawałek drogi.
-Nie załamuj się. Jezu, jakim Jace jest idiotą. Mam ślepego brata-amebę, rozchmurz się, ty masz o wiele lepiej. Masz Aleca. Właśnie... dziś też mamy później wrócić? - spytała z uśmiechem starając się na wszystkie sposoby pocieszyć Sissi.


Próbowała ją pocieszyć. W połowie jej się udało, bo pojawił się lekki uśmiech na twarzy.
-Z tego co wiem to nie, ale z Magnusem nigdy nie wiadomo- miała rację z dwojga złego Alec jest bardziej... ogarnięty. Tylko czemu musiała akurat w nim się zakochać? Podobno miłość nie wybiera. I tym Sissi się doskonale przekonała.

Droga minęła im szybciej niż się spodziewały. Nowy York jest pełen ludzi, ale co to za zabawa gdy Cię nie widzą. Raz w zaułki jej uwagę na chwilę przykuło jakieś pudełko, ale szybko o nim zapomniała bo najpewniej był to tyko śmieć jak ich wiele w tym mieście.
W samym hotelu jak zawsze było ciemno. Godzina była wczesna, więc wszystkie wampiry najpewniej spały.
-Trzeba zrobić trochę chałasu i ich pobudzić. nie będą zadowoleni - dziewczyna rozejrzała się po holu. Była tu już kilka razy. Jedyne co się zmieniło to rosnąca warstwa kurzu. "Czy wampiry naprawdę nie mogą czasami posprzątać."


-To co robimy?- spytała. Na prawdę wewnątrz nawet pokój Abi byłby uznany za perfekcyjnie czysty. Stanęły. Sissi przez chwilę myślała jak tu obudzić śpiące wampiry.

Abigail nie miała wątpliwości jak ich obudzić. Uniosła magiczny kamień który zapłonął jasnym światłem i ruszyła w głąb hotelu szukając jego lokatorów. Przetrząsały pomieszczenie za pomieszczeniem. Oczywiście Abi nie wysłała się z szukaniem za to robiła "trochę" chałasu. Przeszły może cztery pomieszczenia gdy przed dziewczynami wyrosły trzy sylwetki. Abi wyżej Podniosła magiczny kamień. Komitetem powitalnym były jakieś nieznane jej wampiry. Bez słowa odwróciły się i poszły krętymi korytarzami hotelu na tyle wolno by goście mogli za nimi nadążyć.

Nie zdziwiła się, gdy zobaczyła komitet powitalny. Ruszyły za nim. Szły krętymi korytarzami, aż doszły do "gniazda". Było tam ciemno i duszno.
"Nie ma czym oddychać. No tak... walory nie oddychają".
Nagle po środku pojawiła się postać mężczyzny z białą koszula i czarnymi spodniami. Miał bladą skórę. Sissi zdziwiło najbardziej to , że był mniej więcej jej wzrostu (165~) i wyglądał na może czternaście lat.

Wampir, który się przed nimi pojawił uśmiechnął się. Abi obrazu odpowiedziała mu również uśmiechem. -Witajcie Nefilim. Co sprowadza was w nasze zacne progi - spytał.
-Raphael - Abigail kiwnęła mu głową. Jej nie dziwił wygląd wampira. W przeciwieństwie do Sissi dziewczyna widywała go częściej częściej miała z nim dość dobre kontakty.
Abi zaczęła wykładać sprawę, z którą oficjalnie przyszły, a mianowicie pytać o Sebastiana. Raphael zastanowił się chwile nad odpowiedzią, w końcu jednak pokręcił głową.


Sissi nie miała dużo kontaktu z wampirami z dwóch powodów: 1. Alec i 2. nie przepadała za nimi w przeciwieństwie do Abi. Nie czuła się swobodnie, ale nie okazywała tego. Aczkolwiek słyszała o Raphaelu. Nie dużo, chociaż informacji było tyle by znała mniej więcej jego osobowość. Co do wyglądu... no pomyliła się. Wracając Wracając do sprawy. Przez to, iż jej parabatai była starsza, ona zadowala pytania o prawdziwego brata Ameby. W tym czasie Cecilie obserwowała jego zachowanie. Z Dziećmi Nocy nigdy nie wiadomo. Wampir zamyślona się na chwilę, a potem zaprzeczył by cokolwiek wiedział. Gdy miały już iść zatrzymał je głos Raphaela.

środa, 22 lipca 2015

Kushi ma urlop~

Moi kochani czytelnicy,
  jako, że jutro z samego rana wyjeżdżam na obóz mogą być problemy z nową notką, ale nie martwicie się rozdział na pewno się pojawi! Wracam 4 sierpnia, więc pod moją nieobecność bloga będzie pilnować Aleks~^^
  Poza tym mam nadzieje, że dobrze mijają Wam wakacje~ Opowiecie coś~? Z chęcią poczytam jakieś historyjki~^^.
  Dobra idę się dalej pakować, może zdążę do północy, a o 4 muszę wstać ;W;
  Do zobaczenia później~ ^o^
     ~Kushi~