niedziela, 30 sierpnia 2015

RPG (Part 5)

*Jesteś nowy? Odsyłam do zakładki "RPG ^^" byś przeczytał wstęp i wcześniejsze części xD*


Kto nie słyszał o Raphaelu. Przywódca nowojorskiego klanu wampirów, który nie raz pomagał Nefilim.
-Macie go mnie jeszcze jakaś sprawę - powiedział Raphael, gdy dziewczyny zbierały się do wyjścia.
-Jak zawsze dobra intuicja - stwierdziła Abi - Owszem, jest sprawa. Dotyczy ona Clary, a raczej jej cichego i bliskiego zejścia zejścia tego świata.
Wampir wydawał się zainteresowany słowami Abigail. Dziewczyna przystąpiła, więc do wyjaśniania sytuacji i roli wampirów w całym przedsięwzięciu. Po usłyszeniu wszystkiego Raphael uśmiechnął się.
-Podoba mi się pomysł i jestem chętny do współpracy, ale... - Wampir uśmiechnął się chytrze.
"Zawsze miski być jakieś 》ale《" pomyślała Abi. Z Dziećmi Nocy bez interesu się nie dogadasz.
-Wiec czego chcesz w zamian, Raphaelu? - dziewczyna była ciekawa co chłopak wymyślił.
-W zamian chce byście wydały mi Simona, oczywiście.
"No tak, teraz mamy problem" przeszło Abigail przez myśl.


Propozycja Raphaela była dość jasna. Wiedziała, że tak będzie, bo Simon jako wampir może przebywać na słońcu, dlatego jest nazywany "Chodzący za Dnia". Również odpowiedź była oczywista. Sissi pomyślała o Isabelle. Nie mogła mogła do tego dopuścić.
-Wybacz Raphaelu, ale nie możemy tego zrobić - powiedziała.

Abigail dobrze wiedziała, że nie mogą tego zrobić.
-Tak jak powiedziała Sissi, nie możemy.
Raphael pokręcił głową. Jak widać nie miały tu czego szukać.
-W takim razie nie macie nic ciekawego do zaoferowania - powiedział wampir - Miło było was spotkać. Zaraz ktoś odprowadzić was do wyjścia.
Mówiąc Mówiąc to Raphael machnął na jakiegoś wampira z boku. Dziewczyny ruszyły na nim korytarzem.
"Teraz jesteśmy w punkcie wyjścia" pomyślała Abi.


Wyszły z hotelu w milczeniu. Po raz pierwszy żadna nie wiedziała co powiedzieć, chociaż wewnętrznie wiedziały co myśli druga. Skoro wampiry odpadają to trzeba wymyślić coś innego. Sissi nie chciała śmierci Clary, tylko żeby się odsunęła. Nic więcej. Cóż....życie nastolatki jest trudne, ale życie nastoletniej Nocnej Łowczyni jeszcze gorsze. Wyszły akurat przez (o dziwo) pusty park, kiedy usłyszały krzyki. Odruchowo ruszyły w tamtym kierunku. To co ujrzały je przeraziło. Krzyk należał do dość młodego Dziecka Lilith. Można było poznać po ubiorze. Był podniesiony i duszony przez kogoś. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Gole przez ramiona zdobiły runy. Gdyby ni te bardzo jasne, prawie włosy, poznaliśmy go bez zawahania. Tej osoby właśnie wszyscy szukali. Ten, który wszystkich oszukał oraz odebrał najbliższych. Obie były zaskoczone jego widokiem. Cecile powiedziała....
-Sebastian....

Znowu trzeba szukać innego sposobu. I po co baby obrazu zabijać. Słowo pozbyć może mieć koła znaczeń. Ja bym ją wysłała na księżyc jak by była taka możliwość. Nie ma więc szukamy dalej. Może jakby ją zmienić w wilkołaki to by się usunęła. Nie, który wilkołak nam pomoże. Wszyscy kochają Clary. Z zamyślenia wyrwał ją krzyk. Jak się okazało młodego czarownika. Nie trudno było poznać osobę duszącą. Te włosy, każdy Nocny Łowca je pozna. Co ty robi Sebastian? Nie miały chyba stać bezczynnie. Abi spojrzała pytający na Sissi.

Sissi miała mord w oczach. On zabił Max'a. On zabił jej młodszego braciszka. Nie mogła mu wybaczyć. Chciała zemsty.
-Jonathan!-Nazwała co prawdziwym imieniem. On odwrócił się i puścił małego czarownika. Cecilie odbyła serafinskiego ostrza. Na jego minie gościło zdziwienie. Objął wzrokiem najpierw Abi, a potem na Sissi
-Herondale....Lightwood.... - same wypowiedziane słowa z jego ust zdenerwowały Sissi. W jednej chwili Sebastian ucieka, a w drugiej zielonooka za nim pędzi. Abigail oczywiście krzyczała, żeby go zostawiła. Jednak ona jej nie posłuchała. Biegła za nim, kiedy była blisko chciała się zamachnąć. Wtedy usłyszała czyjś głos w głowie. Był znajomy...lecz to nie możliwe. Powiedział tylko "Nie...". Zatrzymała się. Miała łzy w oczach. Miała gdzieś syna Valentine. Padła na kolana. Ciężko oddychała. Wspomnienia z tamtej nocy wróciły. Czekała tam, aż przebiegła do niej Abi.

Gdy Sissi popędziła za Sebastianem pierwsze co jej wpadło do głowy to “Alec mnie zabije”. Ruszyła biegiem za swoją parabatai. Cecilie goniła chłopaka po całym parku. Naprawdę przelecieli chyba cały wszeż, wzdłuż i jeszcze na skos. W pewnym momencie dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i opadła na kolana. Abi od razu do niej podbiegła. Sissi płakała i chyba nie było z nią najlepiej. Sebastian gdzieś zniknął. Abigail pochyliła się i zaczeła uspokajać Cecilie.

Gdy w końcu się uspokoiła była trochę zła na siebie. Dała się ponieść emocjom. To się nie powinno zdarzyć. Trzeba powiedzieć reszcie, że widziały Sebastiana. Wracały właśnie w milczeniu przez mniejsze uliczki, kiedy usłyszały ciche odgłosy z końca zaułka. Sissi podeszła w tamtym kierunku. Leżało zwykle pudło. Otworzyła je lekko, a jej oczom ukazał się kot o złotawej sierści z białymi plamami i skarpetkami na nogach. Po wielkości można było stwierdzić, iż był młody. Z całego jego wyglądu najbardziej rzucali się złote niczym złoto oczy. Zza ramienia dziewczyny od razu rzuciła się Abi.

Sissi udało udaliśmy uspokoić, wiec ruszyły w drogę powrotną. W jednej z bocznych uliczek Cecilie nagle skręcił i powoli podeszła do jakiegoś pudła. Abi patrzyła jak dziewczyna je otwiera. Usłyszała, że coś w środku miałkneło. Nim Sissi zdążyła mrugnąć Abigail była była już była już przed pudełkiem podziwiając słodkiego kotka. Zachwycała się nim i jego przyjacielem. W pudełku siedział bowiem puszysty szczeniak. Przypominał haskiego, nawet jedno oko miał brązowe, a drugie niebieskie. Sama słodycz.
-Boże, jakie one są słodkie. Dwa małe cudeńka.


-One? Przecież jest tu tylko - spojrzała ponownie na pudełko i się przeraziła.- Co tu robi pies? Nie było go tu?!- szczeniak szczeknął i z machającym ogonkiem wyszedł z prowizorycznego domku. Doczłapał się małymi łapkami na kolana zielonookiej. Sissi nie mogła się oprzeć zwierzęciu. Lubiła wszystkie, ale w rywalizacji pomiędzy psami i kotami wolała tych pierwszych. Spojrzała na Abi błagalnym wzrokiem.
-Abi~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz